Do you do what I do, sometimes? ;)
I finished my Little Blue Rhapsody over a year and 8 months ago. Left it as it was and it seemed I was quite pleased with it.
Yet everytime I was looking at it I was feeling the inside of this small lantern was kind of... empty or unfinished.
When I was finishing work on Laundry on The Backyard I already knew I needed to add some small touches to the Rhapsody, specially because I wanted to take both lanterns with me to my show.
I loved the light fixture with Sans candles inside so much I decided to keep it for another and only-for-me project and changed it for DHE battery operated classic floor lamp. But honestly I hated original lampshade so added a bit of ribbon and lace there.
Then I thought of giving the scene a little bit of "life". First I filled the table top with dark blue book and blue-white cup with saucer (after all this is a Blue rhapsody.;)) so that the scene looked like someone has left a second ago. And I thought about a piece of something sweet to eat. I loved Drora's idea how to make a Ferrero candy but had none home so decided to try making something that resembled a little macarron instead.;)
Quite suddenly I thought about shoes but only of high heels and made a pair.
So where is the other one - I hear you ask. Here. Can you see it?
And now?
No? So maybe now....
Now you see who took it so far away...
But it was not one kitten but two! LOL!
And now I think this scene is complete.:)
I think it's fun when you can see the whole scene from every side and with each side you can find something different.
For kids who came along with their parents to my vernissage I had a little riddle: they were looking for animals and shoes among or in my miniatures. And I think it was fun for them too.;)
***
Zdarza Wam się pracować po raz kolejny nad czymś co skończyliście już dawno temu?
Tak właśnie było z moją Błękitną Rapsodią. Skończyłam ją ponad 20 miesięcy temu a ciągle wydawało mi się, że czegoś w niej jeszcze brakuje....
Jak już skończyłam pracę nad Praniem postanowiłam dodać to i owo do Rapsodii, żeby ją trochę "ożywić".
Na początek zmieniłam oświetlenie: moją własnoręcznie zrobioną latarenkę zamieniłam na standardową lampę stojącą na baterię z DHE, ale za nic na świecie nie podobał mi się klosz, więc dodałam do niego wstążkę i koronkę.
Po niej przyszedł czas na firanki po obu stronach fotela, a potem na drobiazgi na stoliczku, oczywiście niebieskie ;), książkę, opróżnioną już filiżankę i ciasteczko.
Chciałam, żeby wnętrze latarenki wyglądało jakby ktoś właśnie na chwilę wyszedł. Pewnie dlatego pomyślałam o klapeczkach, koniecznie na obcasie. Tak... tylko gdzie jest drugi...?
Widzicie już?
A teraz?
Tutaj się schował! A raczej ktoś go schował... i to nie jeden ktoś.;)
Wydaje mi się, że w końcu Rapsodia wygląda jak trzeba. Myślę, że fajnie jest jeżeli każda strona scenki wygląda inaczej i można doszukać się ciekawych czy zabawnych szczegółów.
Dzieciaki, które przyszły na wernisaż z rodzicami, dostawały ode mnie zadanie odgadnięcia ile w lub pomiędzy miniaturami można zobaczyć zwierząt i butów.;) I chyba im się takie odgadywanie podobało.;)