Professor Severus Snape's Office - click on the photo to visit it

"Happy is (s)he who, like Ulysses, has travelled far...."



Sloneczne Godziny blog z onetu

Gabinet Severusa Snape’a gotowy:)

Tia…wiem, zajęło mi to sporo czasu, ale właściwie skończyłam.:) Prawda jest taka, że mam jeszcze parę pomysłów, więc zapewne całkiem wkrótce coś się może w gabinecie zmienić. Ale póki co: GOTOWE! :)


Po więcej fotek zapraszam tutajMam nadzieję, że się Wam spodoba! :D

Szampan, pudełko i róża…

 
…czyli co można dostać u nas i wykorzystać do domków. :)
Ongiś pisałam już o taboretach z szampana… konkretnie z metalowych kapsli i koszyczków przy korku. Na fotce powyżej macie taki „taboret”, jeszcze kompletnie nieobrobiony, ale wyglądać jak taboret od razu wygląda. ;) Tak, tak, wiem, trochę za późno wstawiam tę informację, ale może w ciągu roku nadarzy się Wam jeszcze okazja do wypicia szampana lub wina musującego.;) Mój taboret „pochodzi” z CinCin’a. :D
Rózyczki w skali miniaturkowej, w różnych kolorach, możecie nabyć tutaj. Kwiatów w domku nigdy za wiele.;)
Pudełeczka, które nadadzą się np.: na kapelusze i inne drobiazgi są do dostania w Empiku. Są drewniane i niepomalowane. Moje zostały przepięknie udekorowane przez moją Ciocię, ale można je ozdobić np metodą decoupage’u, jeśli ktoś potrafi.:)
Jak zwykle: miłej zabawy!:)




 

Miniaturowe plany zdjęciowe

To oczywiście mniejsza skala niż 1:12, ale też miniaturowe wnętrza. ;) A że lubię ludzi z pasją, to dziś przedstawiam prace pana, który się nazywa Charles Brogdon. Wypełnia on czas budując miniaturowe plany zdjęciowe z bardzo znanych sitcomów.



Może nie wszystkie seriale były u nas pokazywane, ale tutaj możecie obejrzeć fotki miniaturowych planów z seriali takich jak: The love boat,  Murphy Brown, Roseanne, Cheers itd. Miłego oglądania!
Zdjęcia w tym poście pochodzą ze strony flickr Charlesa Brogdona.
All the photos in this post are from the Charles Brogdon Flickr albums.

Latarenki i kwiaty

Dla tych, co lubią sami podłubać przy miniaturach, znalazłam dziś  dwie instrukcje do bardzo prostego wykonania romantycznych miniatur:) Instrukcje po angielsku ale bogato ilustrowane więc łatwo można się zorientować co robić krok po kroku:) W dodatku prawie wszystko tylko i wyłącznie z papieru!

Fotki i instrukcja do hiacyntów tutaj.

Jak wykonać urocze latarenki można zobaczyć tu.
Miłej zabawy!

Miniatury Saschy Wagnera

W łaściwie nie wiem jaka to jest skala:)  Na pewno mniejsza niż 1:12. Ale jaka piękna! I oczywiście jaka drooooga :) Sascha Wagner jest niemieckim miniaturzystą w drugim pokoleniu, a jego miniatury to jakby zatrzymane wspomnienia:) Tutaj  możecie poczytać o nim i obejrzeć więcej jego dzieł. A teraz to co mi się spodobało najbardziej i mogłabym je mieć zamiast zdjęć i pocztówek, gdybym oczywiście wygrała wcześniej na loterii;)





Wszystkie zdjęcia w tym poście pochodzą ze strony Saschy Wagnera.
All the photos in this post are from the Sascha Wagner Website.

Stoliczki za 5 zeta:)

Na początek muszę napisać, że mam mały problem z Onetem. Zdarza się, że strona zawiesza mi się w takcie pisania postu, albo w trakcie jego publikowania, zdjęcia mi się nie chcą wstawić, tylko lądują od razu w ustawieniach zamiast w poście, albo jak ostatnio wszystkie już wklejone, nagle sam kasuje i zostawia jedno, i znowu muszę je wstawiać od początku. No i ta pamięć na zdjęcia – wstyd się przyznać, ale prawie mi się kończy ;) A niekoniecznie chcę wstawiać zdjęcia w kolejną ogólnodostępną galerię…. W każdym bądź razie  wszystkie wymienione  mankamenty tej strony zmusiły mnie do przemyśleń nad moim blogiem. Szczerze pisząc zastanawiam się nad jego formą i…istnieniem. Całkiem możliwe, że jeśli będę kontynuować tutaj bloga, to pozostnie on prezentacją ciekawych artystów i miniatur, z pominięciem mojej własnej, ubogiej twórczości ;)
Ale póki co mały pomysł na stoliczki, który jak zwykle wpadł mi do głowy dość niespodziewanie i właśnie dzisiaj, chociaż wszystkie jego elementy miałam już w domu od jakichś 2 tygodni.:) Z przyjemnością pokażę, o ile się zdjęcia załadują  oczywiście!;) Pierwszy stoliczek mierzy nie więcej niż 2 cm wysokości, co sprawia, że jest to  stoliczek do pomieszczeń, w których siedzi się na podłodze lub poduszkach ;)np.: do ogrdu, na patio albo do nowoczesnego mieszkania inspirowanego klimatami azjatyckimi;)

Stoliczek kosztował niecałe 5 zł tzn: nóżki – zlota podstawka do jajek  – 2zł i blat z kolorowego agatu  – 2,5zł.
Poniżej drugi stoliczek, nieco wyższy i jak to bywa, nieco droższy, ok 12zł :)

Blat jak poprzednio, z agatu, podpórki-słoniki po 5zł sztuka:) Wszystkie części do stoliczków kupiłam w sklepach tzw.: indyjskich :) Najfajniejsze jest to, że nie ma dwóch identycznych blatów, bo każdy kawałek agatu ma inne żyłki i kolor:) Miłej zabawy!

Desiree Lafuente

Jest Hiszpanką, która skończyła ekonomię i informatykę, a została scenografem teatralnym. W 1997r. odkryła miniatury i po dwóch latach samokształcenia zaczęła tworzyć własne. Niestety nie należą one do tanich, ale za to są piękne ;)




Tutaj  więcej miniatur Desiree. Tradycyjnie: polecam!:)
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony Desiree Lafuente.
All the photos in this post are from Desiree Lafuente website.

Atelier i inne

Już kiedyś pisałam o wlaścicielce bloga lotjesdollshouseSylvii z Holandii. Pisałam wtedy, że ta Pani szalenie szybko pracuje i kolejne miniatury tworzy w tempie po prostu szalonym. Ostatnim jej dziełem jest Atelier na poddaszu francuskiej kamienicy. Proszę patrzeć i podziwiać:


A tutaj parę miniatur, które powstały na przestrzeni zaledwie póltora roku!


Oczywiście więcej szczegółów do obejrzenia na blogu Sylvii.
Wszystkie zdjęcia pochodzą z blogu lotjesdollshouse.
All the photos in this post are from lotjesdollshouse.blogspot.com





 

Lalki Julie Campbell

O Julie wspominałam już kiedyś tutaj    Jej dom ze sklepem zabawek ciągle powstaje, a to dlatego, że Julie obecnie jeździ po brytyjskich targach miniatur i nie ma na budowę zbyt wiele czasu. Nie napisałam Wam bowiem wcześniej, że Julie przede wszystkim zajmuje się  tworzeniem lalek z glinki polimerowej. Jej maleńkie postaci mają delikatne, słodkie  rysy twarzy i piękne stroje. Blog, na którym pisze o swoich lalkach nazywa się Bellabelle’s. Tam możecie obejrzeć więcej jej sympatycznych miniludzi – min.: Mad Hattera z Alicji w Krainie Czarów wg Tima Burtona, Harrego Pottera czy Marlin Monroe. Tutaj 2 przykłady: duch, który dzięki specjalnej mieszance glinki z tajemniczym składnikiem świeci w nocy  oraz pan w stroju z epoki:)
 
Obie fotki pochodzą ze strony internetowej Bellabelle’s blog.
Photos are from the Bellabelle’s Blog.

Graffitti na ścianach :P

W końcu zdecydowałam się na samodzielne wymalowanie łacińskich napisów na ścianach. Próbowałam też wykorzystać gotycki (prosty) alfabet, jaki znalazłam w internecie. A raczej krój liter oczywiście ;) Starannego pisma to ja nie mam nawet normalnie, a co dopiero pisząc po ścianach ;) Gabinet wygląda teraz tak:


Recykling i Toffifee

Okazuje się, że idą w parze;) Tak szczerze mówiąc, to najbardziej lubię tylko tą karmelową miseczkę z Toffifee – resztę mogłabym komuś oddać ;) W każdym razie jak już opróżniliśmy pudełeczko z czekoladek i przeznaczyliśmy je na makulaturę, została nam cienka, złota folia. Tak sobie leżała czekając na wyrzucenie, kiedy dostrzegłam w niej pewien miniaturowy potencjał….

Widać? Łyżka jest co prawda rozmiarów łyżki wazowej(jeśli chodzi o skalę 1:12 oczywiście;)), a i miska jest całkiem spora. Folia jest dosyć cienka więc na miskę proponuję połączyć dwie miseczki razem – u mnie będzie z niej kociołek z czterema uchwytami. A i duża łyżka się Severusowi do nalewania eliksirów przyda ;) Tu już gotowa łyżka. Kociołek pokażę innym razem;)

Uchwyt do drzwi

Na początku miała to być kupna rączka w stylu gotyckim. I pewnie by była, gdyby nie to, że jestem oczarowana pracami Rick’iego Pierce’a – które tu jakiś czas temu Wam pokazywałam – a on w swoich zamkach ma takie piękne uchwyty do drzwi. Wyciągnęłam więc moją kolekcję metalowych pólfabrykatów, poprzeglądałam co się może nadać i….znalazłam 3 sztuki idealne do mojego pomysłu.

Na fotce powyżej macie zbliżenie podłogi i ściany przed drzwiami, widać też oko jednego z węży;) Każda część uchwytu z innej parafii, jak widać:) Dwie połączyłam na stałę przez zaciśnięcie cążkami jednej na drugiej. Potem przemalowałam wszystkie elementy na czarno.

Pozostało skleić wszystkie trzy części razem, co wcale nie było proste i wymagało niezłej cierpliwości, ale w końcu jakoś się udało. Gotowy uchwyt przykleiłam Vikolem do drzwi.

A tak prezentuje się cała ściana z gotowymi drzwiami:

Hmmmm może zdecyduję się tutaj dodać jakąś lampę – pochodnię?

I co z nich wyniknęło :)

Z  tych inspiracji oczywiście:) Ano, wzięłam kartkę i naszkicowałam prosty wzór. Potem przeniosłam go na czarny blok techniczny i wycięłam  4 razy – żeby zawiasy nie wyglądały na papierowe ;).

Skleiłam po 2 razem i przykleiłam na drzwi. Żeby nie było za prosto i nudno, do tych części, które widzicie powyżej dodałam wąskie ozdobniki w kształcie … węży oczywiście. Każdy wąż dostał oko z najmniejszych jakie znalazłam, czarnych kamieni Svarovskiego – które tu imitują gwoździe. Dziury po oryginalnych zawiasach też zostały zasłonięte tymi kamykami:)

A tak prezentuje się podłoga przed wejściem

Teraz potrzebuję już tylko klamkę lub uchwyt i koniec pracy nad tą stroną :) 

Drzwiowe inspiracje ;)

Nie wiem nawet czy taki przymiotnik w języku polskim istnieje ;) W każdym razie chodzi o to, żeby zewnętrzna część drzwi wyglądała bardziej jak drzwi w zamku. Wymyśliłam sobie więc, że wypadałoby coś zrobić z zawiasami i w tym celu przeszukiwłam internet. Znalazałam polskie forum gotykowe freha.pl, a na nim inspirujące fotografie. Jedna z nich przedstawia drzwi w Zamku Średnim w Malborku. Bardzo mi się „widzą” te zawiasy. Piękna robota!

Drugą fotkę znalazłam w jakimś naszym tygodniku plotkarskim. To są drzwi w zamku w Olsztynie. Piękne, choć niewątpliwie trudne do otdtworzenia w miniaturze ;)

Powyższe fotki dały mi do myślenia:)
A tu jeszcze jedna, moja ulubiona fotografia z freha.pl. Tym razem jest to okno w którymś zamku w Czechach. A raczej krata. Absolutnie fantastycza robota kowala. Spójrzcie tylko jak jest wygięta pionowa belka! Tak, tak, tu są tylko dwie belki!

Cd podłogi na zewnątrz ;)

Jak widzisz Radku, to jeszcze nie koniec z podłogami :) Na meble trzeba więc trochę zaczekać, ale od razu mogę napisać, że większość od … hmmm … lat czeka w pudełkach…taaak nie spieszy mi się, wiem ;)
Wracamy do podłogi: okazało się, że te ładne kafelki z żywicy wcale nie są takie proste do pomalowania. Wyglądało jakby farba z nich… spływała. W końcu wymyśliłam kładzenie warstw farby w niewielkich ilościach jedna na drugą, dopiero jak poprzednia całkowicie wyschnie.
Tak wygląda tył gabinetu – całkiem możliwe, że „zasadzę” tu całkiem uschnięte drzewo, ale poza tym praca nad tą ścianą jest zakończona :)
 
W tak zwanim międzyczasie zmienił się wygląd ściany z oknem i teraz wygląda ona tak:

Dodałam tu całkiem sporo maźnięć z farby o nazwie sienna, która daje rewelacyjny efekt postarzenia :) Mam nadzieję, że ta strona  wygląda nieco mroczniej i nieprzyjemniej niż ostatnio ;) Zasadniczo  praca nad tą ścianą jest również zakończona. Być może  pojawi się tu też roślinka – tym razem „żywa” ( lub półżywa ;)) paprotka – taki jest przynajmniej plan ;) A tak prezentuje się wąska „podłoga” przy tej ścianie.

Ostatniej podłogi przy ścianie z drzwiami chwilowo nie pokażę, bo najpierw musicie zobaczyć zmiany jakie zaszły na zewnętrznej stronie drzwi. Ale to następnym razem :)

Podłoga na zewnątrz…

…została położona z „osławionych” ;) kafli mozaikowych i po przyklejeniu – ach co za fajna robota! Zero przycinania i modelowania! ;) – wygląda tak:



Oczywiście będzie jeszcze malowana, ale to już sama przyjemność ;)

Małe a cieszy :)

Pochwalę się dziś prezentami. Pierwszy jest z Kanady:
Książeczki trafią do gabinetu – czarna ma ozdoby w kolorze Slytherinu :) Obie mają stromy ze złoconymi i srebrzonymi brzegami :)
A drugi prosto z Finlandii:

Ten piękny dzbanek jest z … papieru! Kostki po prawej to najautentyczniejsze mydło marsylskie :) A aerodynamiczna przebijająca ściany miotła  ze strusimi piórami jest oczywiście prezentem dla Severusa :)

Podłoga w środku gotowa!

Zajęła mi więcej czasu niż się spodziewałam, bo okazało się , że początkowo wycięłąm i pomalowałam kafelki tylko na połowę podłogi w gabinecie i pierwszego dnia pracy na koniec gabinet wyglądał tak:

Następnego dnia znowu wycinałam kafle z kartonu, a że bolała mnie od tego cięcia ręka, to…wycięłam większe! (Dorobiłam sobie do tego cięcia teorię, że przecież gabinet tak naprawdę będzie spełniał dwie funkcje – gabinetu profesora i – podobnie jak w filmie –  laboratorium mistrza eliksirów. Stąd też różnica we „wzorze” na podłodze będzie podkreślała podział pomieszczenia;)) Tym razem najpierw nakleiłam wycięte kawałki na podłogę, a potem je pomalowałam i polakierowałam :) Tu fotki z tego dnia pracy.


Pozwoliłam podłodze wyschnąć, bo się troszeczkę obawiałam, że karton może nieco podmoknąć i zmięknąć jeśli odrazu nałożę fugę. Fugę – ponoć czarną, a tak naprawdę ciemnosiwą – kupiłam razem z żywicznymi mozaikowymi kafelkami. Trochę czasu zajęło mi jej nakładanie, a jeszcze więcej zajęło mi czyszczenie kafli z siwej powłoki, którą fuga na nich  pozostawiła!  W końcu okazało się, że najlepszym rozwiązaniem – poza zmyciem nadmiaru fugi – tego problemu jest…kolejne pomalowanie kafli lakierem do paznokci – oczywiście bezbarwnym! Na szczęście ten zabieg przywrócił im czarny kolor.

 Miniogrody część 3

U nas dziś leje cały dzień :( Ostatnim ogrodowym sklepikiem jest Weegarden . Chyba ma najbardziej nastrojowe fotki ;) Podobnie jak Two Green Thumbs prowadzą własnego bloga i proponują do zakupu zestaw ogrodowy  wraz ze specjalną książeczką o ogrodach. Sama książeczka też jest sprzedawana, a do niej dodawane jest miniaturowe „przerdzewiałe” wiaderko ;)




Jeśli chcielibyście obejrzeć jak wyglądają takie miniaturowe ogrody w praktyce, to zapraszam na bloga Annie, która jest właśnie w trakcie przygotowywania miniogrodu  we własnym ogrodzie. W dalszych postach znajdziecie przygotowywane przez nią samą sadzawki dla ptaków. Zajrzyjcie koniecznie na bloga Lize i obejrzyjcie jej miniaturowy ogród - tym razem nie jest on w jej własnym ogrodzie, ale jest wzorowany na ogrodzie Jima Reynoldsa zwanym Pool Garden. No i w ogrodzie Lize pływają rybki w stawie ;) Miłego oglądania!

Mini ogrody część 2

Hmm chyba uległam urokowi miniogródków, choć póki co nie planuję zrobienia własnej ich wersji:) Dziś całkiem sporo fotek ze sklepiku Two Green Thumbs - fajna nazwa tak poza wszystkim ;) Ten sklepik prowadzi też bloga poświęconego właśnie miniogrodom w ogrodach. W swojej ofercie ma zarówno całe gotowe zestawy do założenia własnego miniogródka, prawdziwe - żyjące;) - rośliny w sam raz do skali 1:12, oczka wodne a nawet….rybki. Złote oczywiście :)



Jest Maj więc będzie o ogrodach.

to obawiam się , że w częściach:) 
Najpierw jednak odpowiedź dla Radka – w poście o inspiracjach Ula podawała namiary na kafelki w OBI – one są chyba niższe od tych mozaikowych i może się nadadzą na podłogę? Niestety ciągle jeszcze nie dojechałam do tego sklepu - jakoś mi nie po drodze chociaż powinnam się sprężyć i w końcu dojechać ;) W Castoramie są okleiny do drewna, które dziewczyny z Dollplazy wykorzystują z powodzeniem jako tapety na ścianki dioramek – nie wiem tylko czy wzorki nie będą ciut za duże do 1:12.
A teraz o ogrodach:) Wcześniej widziałam coś podobnego przy drzewkach bonsai. Chodzi mi o pomysł łączenia miniatur z „normalnymi”, żyjącymi  roślinami. W doniczkach z drzewkiem bonsai montuje się ławeczki, mostki i ludziki tworząc minikrajobraz. Oczywiście miniaturki są mniejsze niż skala 1:12. Okazuje się jednak, że i miniaturzyści z „mojej” skali stworzyli podobny trend, tylko w przeciwieństwie do miniatur dostosowanych do bonsai, poszukują roślin, które nie wyrastają wysoko. Generalna zasada polega na stworzeniu miniogrodu w doniczce lub stworzeniu miniogrodu we…własnym ogrodzie:) Urocza sprawa! Znalazlam trzy  sklepy internetowe, które sprzedają miniatury i roślinki. Na pierwszy rzut idzie dziś   Miniature Garden Shoppe:
   

Podłogę…

…planowałam początkowo zrobić z kafelków-bazy do mozaiki, które można kupić dosyć tanio w sklepie internetowym Stonogi. Jako że ma ona choć trochę przypominać kamienne podłogi w zamkach uznałam to za całkiem niezłe trafienie – płytki są już przycięte i w dodatku występują w różnych wielkościach:) Zamówiłam więc po jednym opakowaniu z każdej interesującej mnie wielkości. Kafelki przybyły do mnie dość szybko, a mój zachwyt nad nimi trwał aż domomentu przymiarki ich do podłogi w gabinecie. A właściwie do momentu położenia pierwszego kafla na linii otwierania się drzwi…. Nie otworzyły się :( Okazało się, że płytki po prostu są za grube! Ach, cóż, nie ma problemu, wykorzystam je na podłogi gdzie nie ma drzwi. Ale co zrobić wobec tego z wnętrzem i drzwiami? I wtedy mi się przypomniało, że gdzieś na angielskojęzycznych blogach widziałam posta jak dziewczyna zrobiła podłogę z kartonu. Odwiedziłam więc sklep dla artystów (hehehhe ja i artysta hehehe;)) i kupiłam gruby karton stosowany chyba do passe partout. Panie się bardzo zdziwiły gdy kupując czarny jak smoła karton zapytałam czy można go pomalować…;) Wybrałam 3mm grubości czarny karton, którego powierzchnia nie jest gładka, ale w jakby takie równoległe rowki. Karton okazał się świetnym rozwiązaniem choć okropnie trudno się go tnie nożyczkami. Strasznie rozbolała mnie rąka od tego cięcia, ale w końcu 2/5 kartonu została pocięta na płytki różnej wielkości. Następnie każda płytka została lekko potraktowana maźnięciami z farbek akrylowych w jasnych kolorach. A po wyschnięciu każdy kafelek został pomalowany bezbarwnym lakierem do paznokci. Tymi sposobami chciałam choć trochę upodobnić kafle do płytek o wyglądzie czarnego marmuru ;) Tutaj kilka fotek płytek czekających na dopasowanie ich na podłogę gabinetu :)


No to teraz drzwi dla odmiany:)

Wewnętrzna strona wygląda teraz tak:

Do „postarzenia” drzwi użyłam min.: farbki akrylowiej o nazwie sienna, który to kolor najbardziej nadaje się do „zużytego” wyglądu miniatur. Wewnętrznej strony ściany z drzwiami nie zmieniałam wcale. Za to zewnętrzna została mocno przyciemniona – no, w końcu to lochy ;)

Jak widać na zewnętrznej stronie drzwi sporo jest jeszcze do zrobienia.

Konieczne są jeszcze zawiasy i rączka, klamka albo gałka. Poza tym wciąż nie jestem pewna czy rama drzwi nie powinna być jednak „kamienna” a nie „drzewniana”…?

Trochę Hogwartu czyli Rik Pierce i jego twórczość :)

K iedyś już podawałam linka do stronki z hogwardzkim zamkiem w miniaturze. Tak wygląda Hogward wg. Rik’a Pierce’a – zamek powstał wcześniej niż seria filmów kinowych, więc jest oparty w zasadzie tylko i wyłącznie na opisach z książki i wyobraźni twórcy:) Tutaj jedna fotka z powyższej strony:

W tegorocznym  Chicago Show Rik zaprezentował kolejny budynek z serii o małym czarodzieju, a mianowicie Norę Weasley’ów:
 
Tutaj możecie obejrzeć pozostałe miniatury Rik’a Pierce’a.
Pierwsze zdjęcie pochodzi ze strony internetowej Frogmorton, pozostałe z bloga Custom Styled Dollhouse Kits 
The first photo above comes from the Frogmorton website, the rest of photos come from Custom Styled Dollhouse Kits blog

A mówiłam, że przemaluję?

No to przemalowałam ścianę z oknem:) Było mi zdecydowanie za jasno, a może pamiętacie, że miała to być ściana północna ;), więc jednak przyciemniłam łączenia i dodałam zieloną farbę tak, żeby imitowała mchy :)

Ciekawa rzecz z moją czarną farbka akrylową – daje ona połysk na malowanej powierzchni, a lampa błyskowa oczywiście musi się od niej odbijać ;)
Może zauważyliście wcześniej, że okno nie miało ramy na szybki z zewnętrznej strony – no to domalowałam „murowaną ” ramę:)

Uważam, że wygląda tak bardziej prawdziwie ;)
Wewnatrz okno zostało mocniej „przybrudzone”. To jest takie miejsce, które Snape obija krzesłem i sobą więc może być nawet czarne ;)

A to wersja zewnętrznej ściany okiennej – stan na obecnego posta :)

Jeszcze z nią nie skończyłam….:)

Wybielanie cementu ;)

Próbowałam trochę rozjaśnić cementowe łączenia cegiełek białą farbką, żeby ściany wyglądały bardziej „realnie”.

Już wiem, że zostawię ścianę tylną i ścianki z przodu tak rozjaśnione, jak na fotkach. Co do bocznych ścian…hmmm… chyba je przemaluję….znowu! :)

Łacińskie napisy

Długo nie mogłam się zdecydować jakie napisy mogłabym umieścić na złotym pasku w severusowym gabinecie. Początkowo myślałam o czymś typowo ślizgońskim i nawet znalazłam parę fajnych (ale czasem bardzo złośliwych:P) zdań po angielsku:
 - Oh, look: just 284758745 more days till I start caring what you think. – Jeszcze tylko …dni zanim zacznę przejmować się tym co myślisz
- I can please only one person per day. Today is not your day. – Mogę zadowolić tylko jedną osobę dziennie. Dziś  nie jest twój dzień.
- True happiness can only be found in one thing – killing. – Prawdziwe szczęście jest w zabijaniu
- Never go to bed angry. Stay up and plot your revenge. – Nigdy nie idź spać wściekły. Nie kładź się, tylko knuj swoją zemstę
- Is something wrong? Well, of course there is… You’re still alive.- Coś nie tak? Oczywiście…ty ciągle żyjesz.
 - I may be a cruel and heartless bitch but I’m damn good at it.- Może jestem zdzirą  okrutną  i bez serca, ale jestem w tym cholernie dobra.
- I’m not afraid to die. I just don’t want to be there when it happens.- Nie boję się umrzeć. Poprostu nie chcę tam być gdy to się stanie.

Zastanawiałam się też nad tym zdaniem Qurrella z HP: Nie ma czegoś takiego, jak dobro i zło, jest tylko władza i ludzie zbyt słabi, by ją osiągnąć.
Ostatecznie jednak zwyciężyła łacina i 6 mądrych zdań, które tak troszkę jakby określają Severusa i to co się wydarzyło w jego życiu ;):
Aequam memento rebus in arduis servare mentem non secus in bonis – Pamiętaj zachować spokój umysłu tak w nieszczęściu jak i w powodzeniu
Audi, vide, sile – Słuchaj, patrz i zachowaj milczenie.
Cognosce te ipsum – Poznaj samego siebie.
Contra vim mortis non est medicamen in hortis – przeciwko mocy śmierci nie ma ziół w ogrodach (na śmierć nie ma lekarstwa)

Fas est et ab hoste doceri – warto się uczyć i od wroga
Fide, sed cui, vide – ufaj, ale bacz, komu ufasz.

GPSS Dzień 8 złoty pasek

Długo się zastanawiałam czy go malować czy nie, no ale skoro ten projekt  to mix pomysłów książkowo-filmowo-moich, no to w końcu go namalowałam.



Teraz tylko pytanie jaki napis na nim umieścić?……hmm …”Fanklub Profesora Eliksirów” na przykład? Po polsku, rzecz jasna, w końcu Snape to Brytyjczyk, to może się nie zorientuje i nie dostanie zawału? :P Jakieś pomysły co do tekstów i czym je malować? Będę wdzięczna :)

Biały Dom w miniaturze

No dziś się okazało, że jest. W skali 1:12. Zbudowany przez rodzinę Zweifel, ma 50 stóp długości(stopa ok 30cm), 18 stóp szerokości, a wykonanie  zajęło 600 000 roboczogodzin.  Pierwszy raz wystawiany był w 1979r. I tak wygląda:

Zdjęcie pochodzi z bloga Melanie, która całkiem niedawno go osobiście obejrzała. Właśnie jest wystawiany  w  Bibliotece imienia Ronalda Reagana w Simi Valley w Kaliforni i można go oglądać od 15 Marca br. Więcej zdjęć możecie zobaczyć  w galerii Melanie, ale polecam też całego jej bloga do pooglądania i poczytania:)
The photo is from the melsminiatures.blogspot.com
Zdjęcie pochodzi z bloga Mels Miniatures.

GPSS Dzień 4-7 gąbkowanie;)

Przyznaję bez bicia, że nie ma ani jednej fotki z dnia nr 4, bo zabrakło mi filmu w aparacie, a ostatnia klatka owego filmu niestety już nie „wyszła” :( Ale tego dnia tylko wyrównywałam kolor na cegiełkach i pod koniec dnia gabinet Severusa miał prawie równo ciemnoszare ścianki wewnętrzne i jasnoszare ścianki zewnętrzne. Kolejnego dnia wypróbowałam, jak się okazało genialną wprost, inną technikę malowania ścian i… złamałam dwa paznokcie! Ale było warto ;) Otóż: nie chcę mieć w lochu ścian o jednolitym kolorze, ale chcę, żeby cegiełki jak najwierniej imitowaly kamienie użyte do budowy zamku, mało tego: chcę, żeby gabinet wyglądał na stary i używany przez stulecia. Okazało się, że do uzyskania takiego efektu najlepsza jest technika, którą nazwałam… gąbkowanie, bo jako „narzędzia” malarskiego używa się kawałka gąbki. Tę gąbkę najlepiej lekko namoczyć, a potem zanurzyć ją w rozcieńczonej farbie i koliście nakładać na malowaną powierzchnię. Do malowania lochu użyłam farb akrylowych: czarnej, obu szarych, dwóch zielonych, niebieskiej, białej, brązowej (tej śmierdzącej ;)) i żółtej. W kątach nałożyłam też sporo przyciemnienia, żeby wyglądało jak zużyte pomieszczenie. Póki co gabinet wygląda tak:

Z „lotu ptaka” ;)

Parę zbliżeń na poszczególne ścianki. Drzwi też starałam się postarzyć, ale póki co nie jestem zadowolona z efektu :(

Strona zewnętrzna drzwi – myślę jeszcze o jakiejś klamce i „zawiasach” w gotyckim stylu.

A teraz okno z jednej i drugiej strony



I tylna ściana kominka







 

Inspiracje

Dostałam maila od multiutalentowanej Uli B. :), która podzieliła się ze mną miejscami, gdzie szuka miniaturkowych rzeczy, a że pozwoliła mi się tymi pomysłami z Wami również podzielić to tu „cytata” z Jej maila : „Ja także śledzę wszędzie gdzie się da miniatury i ostatnio w OBI znalazłam piękne miedziane „garnuszki”- są to zaślepki do rurek o różnej średnicy i min. terrakotę w kolorach ziemi. Są to pojedyncze bardzo małe płyteczki naklejone na kwadrat 30 na 30 cm. Cena ok 20 zł. Może być użyta do różnych celów.   Płytki mają : grafitowo- czarne 1.6 na 1.6 piaskowe 1.6 na 3.6 cm. Polecam też półkę z wszelkimi uszczelkami – kupiłam tam coś na kształt małego sitka – jest to filtr.Z płaskich guzików zrobiłam piękne talerze, a drobne rzeczy szklane mozna „upolowac” w sklepie ze szkłem laboratoryjnym. Są tam np. szkielka nakrywkowe…lejeczki itp” 
Ula – jeszcze raz baaardzo dziękuję!! Buziaki!
Dalej dwa inspirujące muzea (przy czym to bardziej inspirujące zostawię na koniec;))

Te dwa domki (na górze i na dole;)) są z Puppenhausmuseum w Bazylei – czeka tam na Was spora kolekcja domków i sklepów z dawnych czasów i bardziej współczesnych oraz oczywiście cała masa bardzo ciekawych lalek i innych zabawek(te już  niekoniecznie w skali 1:12).

Pamiętacie cudnej urody miniatury Ronan-Jim’a Sevellec’a? Dziś przypadkiem – jak to zwykle bywa ;) – odkryłam muzeum, które wystawia min. jego prace! Muzeum jest w Lyonie i nazywa się tłumacząc na nasze: Muzeum Miniatur i Dekoracji Filmowych – fajna nazwa, prawda? I nie tylko, że muzeum ma przepiękne zbiory niesamowitych miniatur, to i sama strona tego muzeum jest fantastyczna! KONIECZNIE zobaczcie! I nie żałujcie czasu na przeglądnięcie stron artystów! A w szczególności strony  Japonki Hina Aoyama – co ta Pani robi z papierem i nożyczkami! Niesamowite! Wystarczy tylko wrzucić w googla jej imię i nazwisko! Tradycyjnie: polecam!
Photos in this post are from the Puppenhausmuseum in Basel website.
Zdjęcia w tym poście pochodzą ze strony internetowej Puppenhausmuseum w Bazylei.

GPSS Dzień 4 budowy

Tego dnia się rozpadało, więc już mi się nie chciało iść na spacer, ale za to zrobiło się ciemniej. Ostatecznie zdecydowałam się na zastosowanie nad kominkiem pozostalych cegiełek o półokrągłych i pięciobocznych kształtach. Zamurowanie „dziury” w ścianienie nie zajęło mi dużo czasu – nabrałam wprawy czy jak? ;) – a że nie należę do osób cierpliwych postanowiłam położyć pierwszą warstwę farby na ścianach. I tak: wnętrze zostało pomalowane na ciemnoszaro, zewnętrzne ściany na jasnoszaro, a kominek na czarno. Ogółem zużyłam 3 pudełka z Teifoca, czyli około 780 cegiełek na budowę gabinetu :)

Kominek z bliska:)

…zbudujemy nowy dom! GPSS Dzień 3

I  znowu pogoda jak ta lala, a ja zamiast wyjść na spacer, cały dzień spędziłam na sortowaniu cegiełek, przygotowywaniu kolejnych porcji  zaprawy, układaniu jej i cegiełek w kolejne poziome rzędy, sprawdzaniu poziomów tych rzędów etc. Pod koniec dnia zasadniczo zakończyłam wznoszenie ścian z takim oto efektem:

Jak możecie zauważyć, nad kominkiem nie ma cegiełek – ciągle zastanawiałam się co tam wstawić, bo nie chciałam zwykłej, prostej ściany nad nim. Początkowo myślałam o użyciu glinki samowysychającej, ale zostały mi jeszcze cegiełki w dziwnych kształtach więc postanowiłam, że następnego dnia pokombinuję z nimi.  Gabinet ma 52 cm długości, 32 cm szerokości i 22,5cm wysokości.

Zapraszamy do środka! cdn.

Niech się mury pną do góry!GPSS Dzień nr 2

 Po doświadczeniach ze sklejką w trakcie budowania mojego domku - nie żebym miała coś przeciwko domkom ze sklejki! – postanowiłam spróbować czegoś innego. Tym razem zupełnie naprawdę wybuduję dom, no, może nie dom, a loch, ale w sumie ściany to to też ma:) Jakiś czas temu znalazłam w Empiku produkty hiszpańskiej firmy  Teifoc, które wyglądają tak:

Nie ukrywam, że pomysł wybudowania gabinetu z cegieł od razu wpadł mi do głowy i absolutnie nie przeszkadza mi to, że są to zestawy dla dzieci! Każdy zestaw składa się z terakotowych cegiełek(różnego kształtu i kolorów), plastykowej, niebieskiej miseczki, małej kielni, plastykowych części (takich jak okna czy drwi),  worka cementu w proszku i planu bądź planów budowy. Cement miesza się z wodą i tak otrzymujemy murarską zaprawę. Fajną rzeczą w tych zestawach jest to, że jeśli się człowiek znudzi taką budowlą lub chce ją poprawić, wystarczy zanurzyć cegiełki z zaprawą na parę godzin w wodzie i znów można zacząć od początku murować:) ( Oczywiście pozostaje mi teraz mieć nadzieję, że nikt nam nie zaleje mieszkania….;))Teraz już wiecie czemu potrzebowałam paru dni wolnego do zrealizowania mojego projektu ;)Tak więc pewnego słonecznego przedpołudnia zasiadłam sobie przez podstawą Snape’owego gabinetu, ubrałam jednorazowe rękawiczki, przygotowałam zaprawę i zaczełam stawiać ściany:)

Późnym popołudniem zakończyłam pierwszy dzień budowy z takim oto rezultatem:

Muszę przyznać że bardzo podobała mi się ta „fizyczna” robota:)

GPSS Budowy dzień pierwszy – przygotowania:)


Nabrał już nieco zamczyskowego wyglądu ;) Przy oknie się nie napracowałam, bo stwierdziłam, że nie będę go szlifować – w końcu nie ma wyglądać jak wysoko wypolerowane drewno, tylko okno kamienne, toteż tego dnia po skończonym malowaniu wyglądało tak:

Muszę przyznać,  że strasznie spodobała mi się konstrukcja tego okna – z wyjmowaną „szybką” i tą dodatkową zewnętrzną ramą okienną:) Na koniec przyszło mi trochę pomajstrować przy drzwiach. Jak pamiętacie, były to drzwi dwuskrzydłowe, które niewątpliwie stały by się ozdobą jakiejś gotyckiej kapliczki, ale do lochu wystarczy jedno skrzydło :) Musiałam więc wyjąć zawiasy z jednego skrzydła, skleić oba skrzydła drzwi w jedno, a ponieważ były sklejane tylko jednym wąskim brzegiem, więc wypadało je wzmocnić – ponieważ jestem strasznym chomikiem, to do listew wzmacniających użyłam deseczek pozostałych po….domku z DelPrado :) Sklejone drzwi klejem Vikol zostały pomalowane akrylową farbką (o matko! w życiu nie miałam tak smrodliwej farbki!!!!! Do dziś jeszcze ciągle przy drzwiach śmierdzi….może w końcu przestanie ?:)) i został na nich zamontowany złoty zameczek z kluczkiem (kluczyk został włożony do zameczka na stałę dzięki klejowi sekundowemu:)) poczym zameczek i ozdobne gwoździe zostały postarzone czarną farbką akrylową. Na dzień pierwszy budowy drzwi wyglądały tak:

(przyznam się szczerze, że te ozdobne gwoździe, to zestaw kontaktów – włączników światła - ”na prąd” z Emporium;) Jakoś nie zamontowałam ich do tej pory w domku, aż w końcu się do czegoś przydały ;) Co do drzwi, to zastanawiam się ciągle jeszcze nad jakimiś „gotyckimi” zawiasami i nad tym co zrobić z drugą, gładką ich stroną, która - póki co - też jest brązowa :)

Reutter Porzellan na 2010

Jak wiecie jestem pod dużym wrażeniem miniatur niemieckiej firmy Reutter Porzellan. Podobają mi się ich pomysły oraz jakość wykonania. A dziś przypadkiem trafiłam na propozycje tej firmy na 2010 rok. Oto parę z nich, oczywiście tych, które najbardziej  wpadły mi w oko ;)
       


 A tu propozycja dla Zosi (Alienory) i Wielkiego Budowniczego – może coś takiego….z bieżącą wodą w przydomowym ogródku? :)

All photos in this post from Reutter Porzellan’s proposiotions for 2010.
Wszystkie zdjęcia w tym poście z propozycji Reutter Porzellan na 2010r.

Jeszcze o zastosowaniu metalu w miniaturach;)

Może pamiętacie, że jakiś czas temu wspominałam o metalowych ozdobach do paznokci? Oto do czego mi posłużyły:)

Tu bardziej szczegółowo:) Księga Płomienia tom I ;)

Księga Płomienia tom II ;)

Księga Węża ;)

Księga (magii) bez tytułu;)

Oraz książka, która zdecydowanie nie nadaje się dla Severusa (prędzej by pewnie umarł niż trzymał takie kffffiatki na półce :P).  Niestety tytuł jest dość słabo widoczny, więc może od razu dodam, że tam jest „Paris” napisane:)

Flakoniki, półfabrykaty, kominek etc GPSS

Kolejny zestaw słoiczków i pojemniczków do mojego projektu wygląda póki co tak:

Jak widać nic nie jest gotowe – szczerze pisząc nawet się za nie nie wzięłam, tylko wrzucam do metalowej puszki kolejne zdobycze:) Dla tych, którzy szukają buteleczek i słoiczków mała informacja: te małe szklane cuda – w sam raz do Snape’owych zbiorów, ale zdecydowanie za duże na słoiczki dżemu na przykład! –  pochodzą głównie z zestawów SPA pewnej amerykańskiej firmy kosmetycznej, której nazwa zaczyna się na „A” (w drogeriach ich produktów się nie uświadczy, ale zawsze można znaleźć jakąś konsultantkę ich firmy z katalogiem ;))  Cała Rodzina je dla mnie zbiera ;) Te węższe i wyższe, to oczywiście próbniki po perfumach, a białe pojemniczki są po lekach. Jeszcze nie wiem w jaki sposób wyczyszczę napisy na słoiczkach, ale mam nadzieję że dam radę. Wszelkie pomysły i sugestie – bardzo mile widziane! :)
Z resztek półfabrykatów i błękitnego naszyjnika mojej Kuzyneczki (jeszcze raz bardzo Ci dziękuję!) powstały takie flakoniki na półki w lochu Severusa:

Pokażę Wam jeszcze kolejną lampę i obudowę kominka do gabinetu – obie miniatury leżą na podstawie, na której zostanie wybudowany loch i obie zostały zakupione w Emporium . Kominek, który jest zeszłoroczną nowością tego sklepu,  został wybrany ze względu na wysokość – jest to najwyższy kominek w Emporium i liczy sobie 15,3cm wysokości – biorąc pod uwagę, że lalki mają ok. 14cm wysokości, Remus Lupin powinien bez problemu przemieścić się do gabinetu Severusa używając proszku Fiuu ;)

68 miniaturowych pokoi

 Nie pamiętam gdzie się na nie natknęłam, ale zrobiły na mnie ogromne wrażenie i w związku z tym  muszę się nimi z Wami podzielić. Najpierw trafiłam na książkę  na Amazon, potem gdzieś na opis, a potem wreszcie na właściwą stronę, o której za chwilę.  Będzie całkiem sporo zdjęć najpierw:)  12 moich ulubionych wnętrz.

Angielska biblioteka z okresu regencji

Angielska sypialnia z czasów jakobinów lub stuartów

Angielski hol wejściowy z okresu  georgiańskiego

Angielski kościół rzymskokatolicki w stylu gotyckim

Francuski buduar z łazienką z okresu 1793-1804

Francuska sypialnia z późnego XVIw

Francuski salon z czasów napoleońskich

Jadalnia z Nowego Meksyku

Nowojorski salon 1850-70

Sypialnia z Luizjany

Wejście do tradycyjnego domu chińskiego

Wejście do tradycyjnego domu japońskiego
A teraz troszkę opisu: kolekcja nazywa się 68 Miniaturowych Pokoi i  obejmuje  wnętrza europejskie, azjatyckie i amerykańskie od XIII wieku do roku 1930. Pomysłodawczynią kolekcji  jest żona James’a Ward Thorne, Narcissa. Skrzyknęła ona (jak to zazwyczaj bywa) najlepszych rzemieślników, którzy w latach 1932-1940 skonstruowali te miniaturowe wnętrza. Cała kolekcja znajduje się w  the Art Institute of Chicago i tam też (tzn na ich stronie internetowej:)) możecie zobaczyć pozostałe 56 pokoi :) Jak zwykle: POLECAM!
All the photos in this post are from The Art Institute of Chicago website.
Wszystkie zdjęcia w tym poście pochodzą ze strony internetowej The Art Institute of Chicago.

Półfabrykaty biżuteryjne – czyli srebra w GPSS

Ostatnio często odwiedzam w moim mieście sklepik z zaopatrzeniem dla osób, które chcą sobie zrobić własną, niepowtarzalną biżuterię – można ją też tam zamówić gotową. Lubię te wszystkie koraliki, druciki, zapinki, ale największą radochę mam przebierając w tzw.: półfabrykatach metalowych, zarówno „srebrnych” jak i „złotych”. Panie, które tam pracują mają nie lada „zabawę” ze mną, bo wrzucam im czasami na tackę (prawie)hurtową ilość tych drobiazgów, a one potem chodzą po całym sklepie i szukają ile który półfabrykat kosztuje :) Zaczęły mi nawet przyznawać zniżki…. W każdym razie znalazłam zastosowanie do tych uroczych biżuteryjnych części w gabinecie Snape’a i oto co z nich powstało(poza dzbankiem, kuflem i kielichem oczywiście ;)):

Świece, również mojej roboty, są z wosku i czarnej nitki, a ponieważ jeden ze świeczników powtawiłam na powyższej fotografii do góry nogami, to poniżej wszystkie świeczniczki stoją już prawidłowo :)

A tutaj  ”talerz na nóżce” z metalowego guzika i półfabrykaty luzem.

Dodam jeszcze, że te luźne części już zostały wykorzystane, też w gabinecie Severusa, ale pokażę je jak już film wykończę w aparacie i dam do wywołania :)

Właściwa lampka na biurko – GPSS

Szukałam jej dobre parę miesięcy, w końcu doszłam do wniosku, że nie pozostaje mi nic innego jak zakupić coś podobnego i spróbować przerobić na podobną do tej z filmu. Nie było to genialne rozwiązanie, ale - jak mi się wówczas wydawało - jedyne. Wtedy właśnie  nasza droga Alienora   rozpoczynała budowę swojego domku i poszukiwała do niego schodów. Pomyślałam sobie, że poszukam w internecie i może coś ciekawego dla Niej znajdę :) Schodów co prawda nie znalazłam, ale dzięki tym poszukiwaniom trafiłam na stronę sklepu Mountain Miniatures i tam znalzałam to cudo:

Absolutnie perfekcyjna lampka na biurko Severusa! Podoba mi się każdy jej detal.

Przyznaję, że wraz z przesyłką (droższą niż sama lampka!) kosztowała niemałe – jak dla mnie – pieniądze, ale za to jest dokładnie taka, jaką sobie wymarzyłam na biurko Severusa i bardzo szybko do mnie dotarła :) Oczywiście czeka ją jeszcze przemalowanie klosza, ale to już doprawdy drobiazg:)

Paru bardzo drogich artystów :)

 Wyznam szczerze, że miniatury, które w przeliczeniu na naszą (ponoć) złotą walutę kosztują powyżej, powiedzmy sobie…50zł, zaczynam zaliczać do droższych. A wszystko, co w pojedynczych egzemplarzach w równowartości kosztuje sto i więcej złotych, za bardzo drogie.  Niemniej jednak, jak się okazuje, te bardzo drogie miniatury z reguły są po prostu przepiękne. W znakomitej  większości przypadków zwyczajnie nacieszę sobie nimi oczy i zapiszę stronę artysty w „ulubionych”, a linka wrzucę na bloga, żebyście i Wy mogli się nacieszyć tymi niezwykłościami:) Nie inaczej jest w przypadku paru artystów, których miniatury można obejrzeć w muzeum miniatur w Houghton w Anglii. Muzeum to  nazywa się „A World in Miniature”. Poniżej paru artystów i ich wyroby, które mi się bardzo spodobały.
Na pierwszy ogień idzie Mark Gooch i jego przepiękne i jakże drogie ( a przez to niestety nie-drogie memu sercu) meble.
      
Kolejną ciekawą,  nieżyjącą już artystką jest  Anne Greatrix. Poniżej bardzo ciekawa biblioteka.

Równie piękne meble co Mark’a Gooch’a (i ma się rozumieć, równie drogie) są dziełem  Johna J Hodgson’a
 
Przepiękne srebra są dziełem Mike Sparrow’a. Ten czajniczek na stoliczku to mój absolutny faworyt!:)    
     
Wszystkie zdjęcia w tym poście pochodzą ze stron internetowych ww artystów.
All  the photos in this post come from: first row above Mark Gooch website, second row above Anne Greatrix website, thrid row above John J Hodgson website, fourth row above Mike Sparrow website

Drzewko różane

Dziś w moim mieście kręcą film. Na ulicy, przed Urzędem Miasta stoją czołgi, ludzie krzyczą jakieś hasła, słychać strzały, w powietrzu unosi się siwy dym o zapachu prochu i siarki. Ja sama byłam za mała żeby pamiętać tamte wydarzenia, za to te z 11 lat później pamiętam całkiem wyraźnie.
A dziś pokazuję drzewko różane, zrobione specjalnie dla mnie przez moją Kuzyneczkę. Bardzo dziękuję raz jeszcze! Przydało  się  (i jeszcze się przyda:)) do sesji fotograficznych :)

Słoiki i butelki – GPSS

No, to żeby nie było, że nie piszę nic o moim projekcie, dziś kolekcja butelek i słoików nazbierana do teraz. Jak wiadomo, w gabinecie Severusa Snape’a pełno było półek zapełnionych słoikami, nie inaczej będzie i w mojej miniaturze – przyznaję szczerze ciągle jestem w trakcie zbierania szkła, bo sporo go będę potrzebować. Poniżej moje całkiem pierwsze zbiory: słoiczek jest po jakichś lekarstwach, pękata zielona buteleczka obok po perfumach zupełnie mi nie znanej marki, a skrzynka i butelka w wiaderku(po szampanie hehehe) były magnesami na lodówkę.

Dalej mamy po lewej stronie słoiczki i urocze flakoniki z Cotton Ridge Designs, a na prawo buteleczki z koralików (made by me;).

Poniżej moje ulubione buteleczki – niektóre z prawdziwymi płynami (i nie tylko) w środku:)…..

…oraz  etykiety z Valerie Claire Miniatures.

Na koniec dotychczasowa kolekcja zapełnionych już i oklejonych etykietami buteleczek i słoików czekających na postawienie ich na nieistniejące jeszcze półki gabinetu Severusa Snape’a. :)

Zbieranie buteleczek i słoiczków trwa nadal. :)









 

Muzea zabawek w Polsce cz.3

 Miejskie Muzeum Zabawek w Karpaczu powstało w 1995 roku,  na bazie kolekcji Henryka Tomaszewskiego (założyciela Teatru Pantomimy we Wrocławiu) i obejmuje przekrój historii zabawkarstwa od VIII do XX wieku oraz bardzo ciekawe ryciny. W Galerii Muzeum udało mi się znów znaleźć parę ciekawych zdjęć z miniaturami.

Tym razem wiem napewno, że jest to skala 1:12 –  takie lustro mam niejedno w moim domku:) Tutaj jest też bardzo ciekawa rzecz – w lewym rogu pokoju stoi kremowy piec – w każdym razie tak mi się wydaje, że to jest piec;) – jakoś od razu skojarzył mi się z miniaturowymi piecami-lampionami z manufaktury w Nakomiadach ;)

Tu również stoi piękny kaflowy piec i maszyna do szycia Singera, jaką miała moja Babunia:)

A ten ołtarzyk poniżej, to bardzo ciekawa jestem skąd pochodzi…

Szczerze pisząc mam nadzieję, że w zbiorach wszystkich trzech naszych muzeów, miniatur, domków czy lalek w skali 1:12 jest o wiele więcej…:)
Wszystkie zdjęcia w tym poście pochodzą z Miejskiego Muzeum Zabawek w Karpaczu.

Muzea zabawek w Polsce cz.2

Muzeum Zabawek „Bajka”  w Kudowie Zdrój powstało w 2002r. Jego kolekcje, ofiarowane przez wielu darczyńców, obejmują głównie lalki, ale są tam również: kolejki, samochody, misie, klocki, pozytywnki i…MEBELKI:) Na stronie internetowej Muzeum znalazłam całkiem ładną liczbę interesujących  zdjęć i tak mi wygląda, że to jest właśnie moja ulubiona skala!

Lalka jest oczywiście  zupełnie poza skalą, ale mebelki kuchenne i akcesoria są niczego sobie. Tylko te ściany…brrrrr.

Mam nadzieję, że to też jest 1:12 – tym razem pokoik jakoś porządniej wygląda jako całość, no i ta sympatyczna pluszowa sofa!

Pianino i łóżeczko niczego sobie!

To akurat jest fragment większego zdjęcia, na którym są stare, porcelanowe lalki, a tu w kąciku stoi sobie całkiem niezły kredensik 1:12 i stoliczek:) Tam na podłodze chyba leżą półeczki….

Na koniec: pozdrowienia z Kudowy :)) Ładny, prawda?:)
Wszystkie zdjęcia w tym poście pochodzą ze strony Muzeum Zabawek Bajka w Kudowie Zdrój.

Muzea zabawek w Polsce cz. 1

Czy ja już może wspominałam, że marzy mi się żeby w naszym kraju powstało muzeum miniatur 1:12? Mam nawet takie upatrzone miejsce. W moim skądinąd pięknym i młodym mieście (w zasadzie nawet całkiem w centrum), od jakichś 20 lat niszczeje sobie przepiękna willa – niszczeje sobie, przez spór spadkobierców oczywiście i wygląda już jak obraz nędzy i rozpaczy, z tymi wszystkimi pięknymi oknami zabitymi deskami – a miał tam być ongiś pałac ślubów i miała też tam mieć swoją siedzibę firma, w której (jeszcze) pracuję. Willa nazywała się ponoć Szczęść Boże, ale jak widać nie ma szczęścia. Byłaby wprost idealna na muzeum miniatur, a ja bym tam sobie całkiem szczęśliwa siedziała i oprowadzała wycieczki….ech….idę grać w totolotka.
Jak wiadomo w sporej części Europy, Stanów, a także Azji,  historia i tradycje domków lalek są całkiem długie, toteż często można spotkać tam muzea poświęcone wyłącznie miniaturom, a czasem wyłącznie miniaturom w skali 1:12. W Polsce mamy trzy muzea zabawek: Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach, Muzeum Zabawek Bajka w Kudowie Zdrój i Miejskie Muzeum Zabawek w Karpaczu.  Zbiory tych muzeów – skądinąd na pewno bardzo ciekawe – nie mają zbyt wielkiej ilości domków, mebli czy lalek w interesującej mnie skali i wszystko wskazuje na to, że znakomita część takich zbiorów pochodzi z kolekcji prywatnych.  
Muzeum Zabawy i Zabawek w Kielcach jak samo się chwali na stronie internetowej jest najstarszym i największym muzeum zabawek w Polsce. A powstało całkiem niedawno, bo w 1979 roku. W swoich zbiorach posiada zabawki historyczne, etniczne, wspólczesne i modele (ale to zupełnie nie chodzi o modele domków czy mebli ;)) Na stronie internetowej muzeum znalazłam niestety tylko(lub aż;)) trzy zdjęcia związane z tematem miniaturowych mebli:

Bardzo podobne dioramy, tylko bez ludzików można dostać obecnie w Cepelii:)

Ta urocza kuchenka pochodzi z 1965 roku i została wykonana przez Częstochowskie Zakłady Zabawkarskie.

Zestaw plastykowych mebli z lat 80 XX w, wyprodukowany przez Spółdzielnię Pracy Inwalidów Sizel , zawierał – jak widać – popularną również w skali 1:1 meblościankę i stół-łąwę :) Mam taki zestaw jeszcze gdzieś w czeluściach mojej szafy, tylko w ładniejszych kolorach i lepszym stanie. Mój  komplet jest żółto-czerwony, a fotele mają siedziska w kolorze błękitnym:) Książki z meblościanki powędrowały (po  niewielkim liftingu;)) do salonu w moim domku. Niedawno wpadłam na pomysł wykonania roomboxu utrzymanego w stylu lat 70-80 XXw z wykorzystaniem tego zestawu właśnie. Ale obawiam się, że to odległa przyszłość ;)
Wszystkie zdjęcia w tym poście pochodzą ze strony internetowej Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach.

Miniminiroombox dla Blue-Ray

  
Tę śliczną latarenkę dostałam na urodziny od mojego Brata i jego Żony. Początkowo chciałam do niej kupić jakąś piękną świecę, ale kiedy w domu pojawiła się Blue-Ray i została zmontowana i ubrana postanowiłam, że to właśnie ona w niej zamieszka :)
Od początku miałam w głowie wymyśloną historię dla mojej lalki-dziewczynki. Tak w sumie to nie wiem czemu, może dlatego, że nijak lalka nie pasuje mi do mojego domku ;) A więc Blue-Ray mieszka w lesie, dodajmy, że prawdopodobnie niedaleko bagien. Mała jest zadbana i zawsze dobrze i czysto ubrana – w sam raz do każdej pory roku, choć zawsze jest to coś w niebieskim kolorze i zawsze coś, co się iskrzy w nawet nikłym świetle – choć nie widać tego na zdjęciach, to zimą tą skrzącą się częścią garderoby jest kapturek. Ponieważ dziewczynka zawsze dobrze wygląda wszyscy są przekonani, że mieszka ona z rodzicami - choć tak naprawdę nikt sobie nie może przypomnieć czy kiedykolwiek ktoś ich widział. Nikt też nie zapuszcza się głęboko w las, pełen niebezpiecznych zwierząt i wyżej wspomnianych bagien, więc nikt nie wie jak wygląda dom, w którym mieszka dziewczynka. Blue-Ray nie chodzi do szkoły, w pobliskim miasteczku bywa rzadko, a jeśli już się tam pojawi to nikogo nie zaczepia, a zagadnięta grzecznie choć krótko odpowiada, nie patrząc w oczy rozmówcy. Pewna starsza kobieta imieniem Elainooor uparcie twierdzi, że dziewczynka jest znakiem czegoś złego – zawsze po jej wizycie ktoś w tajemniczy sposób znika z miasteczka. Co szczególne, zazwyczaj są to ludzie, którzy niedawno przybyli do tej miejscowości… Elainooor twierdzi również, że są to osoby, które zainteresowane historiami o pojawiającej się dziewczynce postanawiają odnaleźć – dodajmy, że z różnych, choć w większości nieznanych mi powodów -  jej dom  w lesie. Ktokolwiek wyruszył w poszukiwaniu tego miejsca - już nie wracał. Wydaje się, że w całym miasteczku tylko starsza kobieta pamięta o tym, że równocześnie ze zniknięciem  każdej z tych osób, znikają również wszystkie pozostawione w miasteczku rzeczy tej osoby. Wygląda na to, że reszta mieszkańców jest przekonanych o tym (lub usilnie chce wierzyć w to…), że te osoby przestraszyły się czegoś w lesie i uciekły w popłochu z miasteczka, zabierając cały swój dobytek. Elainooor pewnie też by była o tym przekonana, gdyby nie to, że w jej rodzinie przekazywana jest od pokoleń historia młodej nauczycielki, która obserwując ubraną na niebiesko dziewczynkę postanowiła zapytać rodziców czemu nie pozwalają chodzić do szkoły własnej córce. Nauczycielka podpytywała dziewczynkę wielokrotnie o miejsce zamieszkania, ale mała nigdy nie chciała jej go zdradzić. Któregoś dnia udała się więc w ślad za dzieckiem. Parę dni później prapraprababka Elainooor zbierała jeżyny na skraju lasu i natknęła się na nieprzytomną kobietę. Oczywiście od razu rozpoznała w niej zaginioną nauczycielkę i sprowadziwszy swoją rodzinę do pomocy zabrała ją do domu. Niestety gdy nauczycielka odzyskała przytomność okazało się, że nie była w stanie nic nikomu powiedzieć, najchętniej poruszała się na czworakach, a jej oczy wciąż pozostawały wytrzeszczone ze strachu. W końcu miejscowy doktor uznał, że nauczycielka oszalała i postanowił umieścić ją w jakimś ośrodku dla nerwowochorych. Jednak prapraprababka Elainooor zawsze twierdziła, że zanim lekarz zabrał nauczycielkę do ośrodka, ta którejś nocy zaczęła krzyczeć i wrzeszczeć oraz niestety też bełkotać. Prapraprababka próbowała ją zrozumieć i w końcu z tych krzyków i wrzasków wywnioskowała, że nauczycielka szła za dziewczynką aż do zmroku. Wtedy mała zniknęła jej z oczu, a ona sama zrozumiała, że się zgubiła. Mimo to, nie czekała do rana tylko próbowała iść dalej. Nagle usłyszała dziecięcy śmiech i szybkie kroki dziecka. Momentami była pewna, że to dziecko jest bardzo blisko niej, a czasem kroki i śmiech było słychać bardzo daleko. Nauczycielka zaczęła wołać o pomoc, myśląc zapewne, że jest tu ktoś, kto zna las i jej pomoże i jakby w odpowiedzi przed sobą zobaczyła niebieski promyk światła. Światełko iskrzyło się niedaleko niej i słyszała jakby od jego strony ktoś ją nawoływał. Gdy ruszyła w stronę promienia, ten zaczął się przesuwać przed nią pozostając w takiej samej odległości. Nauczycielka ruszyła szybciej prosząc, żeby ten ktoś się zatrzymał i na nią zaczekał, ale światełko zaczęło od niej uciekać. Nawoływania jednak trwały dalej. Nauczycielka puściła się biegiem w stronę promienia. Biegła i biegła i była coraz bardziej przerażona, bo światełko wciąż się oddalało, las pełen był złowrogich dzwięków, a oprócz tego miała wrażenie, że słyszy …. śmiech dziecka, jakby rozbawiony tym, że ona nie może dogonić promienia i coraz bardziej złowrogi… Bała się coraz bardziej i do tego wszystkiego nagle potknęła się i runęła jak długa na ziemię. Próbując się podnieść trafiła ręką w miękką maź. Mimo krańcowego przerażenia instynkt samozachowawczy nauczycielki szybko zadziałał i zrozumiała, że jest na bagnach….Pozostałą część nocy spędziła na czworakach starając się oddalić od bagien jak najdalej, macając w tym celu każdy centymetr drogi powrotnej. Cały czas słyszała kroki… były tak blisko… Kiedy ręce się jej ześlizgiwały znów słyszała śmiech, pełen kpiny…. dziecięcy, złowrogi śmiech. Z czasem jednak i kroki i śmiech cichły w oddali lecz nauczycielka słyszała go teraz w swojej głowie cały czas…do końca swoich dni…. Prapraprababka Elainooor zawsze twierdziła, że mogła coś źle zrozumieć, bo przecież nauczycielka była szalona, jednak Elainooor nie mogła przestać myśleć o tym, że tamta dziewczynka też ubierała się na niebiesko i tez  miała na imię Blue-Ray….Błekitny Promień….
Chyba nic dziwnego, że zamknęłam Blue-Ray w latarence?;)  Jest tam  trochę lasu – drzewa i krzaki – no i nie jest tam sama – są z nią dwa misie przebrane za bałwanki – co za towarzystwo! ;)
W sumie to tych drzew i krzaków zamówiłam chyba z „kilogram”. Oczywiście okazało się, że za dużo, ale za to domek ma teraz trochę zieleni przed wejściem :)

The Dollhouse Castle

Szukając tych właściwych drzwi i okna do mojego projektu, znalazłam w sieci coś takiego:

Fajny prawda? To jest zamek, który zaprojektowała i zbudowała (z pomocą wielu artystów i rzemieślników) Elaine Diehl z Colorado. Zamek budowany  był przez 13lat od roku 1978 do roku 1981 i stał u Elaine do 1996 roku, kiedy to został sprzedany i wystawiony w the Nassau Museum of Art Tee Ridder Division. Budowla ma 9 stóp wysokości i 5 stóp szerokości, 29 pokoi i 10 innych pomieszczeń(w tym kaplicę, piwnicę z winem, windę, obserwatorium), 36 szklanych okien, 2 systemy elektryczne, marmurowe łazienki, parkiety na podłogach, etc. Więcej informacji i fotek tutaj.

Photos in this post from the Dollhouse Castle website.
Zdjęcia w tym poście ze strony The Dollhouse Castle.

Porządki na blogu ;)

Zrobiłam lekki porządek w linkach i przeniosłam wszystkie polskie strony i blogi  w jedno miejsce – tak się akurat złożyło, że prawie na koniec ;) Ostatni będą pierwszymi jak to mówią :) Myślę, że łatwiej będzie przeglądać linki, a poza tym będzie widać czy miłośników miniaturek przybywa :) Dziś wstawiłam też nowego linka do niedawno powstałego bardzo ciekawego kolejnego polskiego  bloga esef52 workshop . Rośniemy w siłę ;)
Dodaję jeszcze link do sposobu wykonania krzesełka z …. metalowej osłonki korka do szampana, link tutaj. A tutaj, na blogu Christel Jensen, widać jak można jeszcze te krzesełka ulepszyć .
I link do strony kolejnej artystki robiącej lalki w skali 1:12. Tym razem jest to Włoszka Elisa Fenoglio. Piękne ma te pastelowe sukienki! Nie wiem czy zauważyliście, że czasami Artyści malują buźki lalek na wzór … swojej własnej twarzy?
Tradycyjnie polecam!:)

GPSS: drzwi i okno.

 Po miesiącach (wcale nie żartuję!) poszukiwań właściwego okna i właściwych drzwi do mojego projektu okazało się, że używam złej frazy wyrazowej. Do tej pory szukałam w internecie:”arched window”, albo jakoś tak i  choć znajdowałam ciekawe okna to nie znajdowałam nic co pasowałoby do pomieszczenia zamkowego. W końcu, sama już nie pamiętam jak, wpadłam na to, żeby użyć frazy wyrazowej: „gothic door”(czyli coś w sensie „gotyckie drzwi”) i….znalazłam w try miga! Oto drzwi i okno do GPSS, które znalazłam w Bromley Craft Products.


Zestawy do składania własnoręcznie, szybka wysyłka, czyli coś co bardzo lubię :) Oczywiście drzwi zostaną przerobione na jednoskrzydłowe. Okno jest, hmmm, ciut za duże – choć wybierałam rozmiar małe ;), ale ponieważ planuję tylko jedno okno w całym pomieszczeniu, to nie powinno być z nim większego kłopotu. W sumie, zawsze mogę je do połowy czymś zastawić (np:książkami ;)).
Photos in this post from Bromleys Craft Products site.
Fotki w tym poście ze strony Bromleys Craft Products.

O polskich „miniaturach”.

 Ostatnio zdażyło mi się w ciągu tygodnia zobaczyć w naszych sklepach rzeczy, które świetnie mogą robić za meble, bądź wyposażenie eleganckich wnętrz domków dla lalek. Ale mówię tu o naprawdę eleganckich wnętrzach – w jakiś sposób takie wyposażenie wymusza na właścicielu urządzenie całości równie elegancko jak wygląda taki drobiazg. W jednym ze sklepów z upominkami wypatrzyłam szalenie eleganckie szafeczki – wyglądały na metalowe, w kolorze spłowiałej ciemnej zieleni – jedna w kształcie szafki 3-drzwiowej prostej, druga z łukowo powyginanymi bocznymi ściankami, taka  szafka-beczułka z dwoma skrzydłami drzwi. Wszystkie drzwi miały lustra, a na tych lustrach też zdobienia z metalu – wprost idealnie pasowałyby do bardzo eleganckiej sypialni, być może nawet pałacowej. Drzwiczki tak naprawdę nie były otwierane, albo raczej były, tyle, że nie na boki, a z góry na dół, bo oczywiście te szafeczki to są puzderka na biżuterię.:)
A dziś, choć już zupełnie nie w mojej skali – może to była 1:6, ale głowy nie dam – w jednym ze sklepów z antykami wypatrzyłam … kręcone schody z metalową balustradką! Schody w ciemnym brązie, prawie je chciałam kupić, najwyżej wiodłyby zewnętrznie z parteru na …poddasze ;) Bardzo się mi podobały!
Ostatnią rzeczą, którą spokojnie można by wykorzystać do skali 1:12 są  lampiony – miniatury pieców kaflowych z  Manufaktury Pałacowej w Nakomiadach. Lampiony te do podgrzewaczy mają od 23,5cm do 30cm wysokości i te 23-24cm pasowałyby idealnie do eleganckiej, pałacowej, a może nawet historycznej sypialni:) Dowiedziałam się o nich z polskiego forum lalkowego Dollplaza(link w linkach:).A kupić je można tutaj.

To jest miniatura (wprost idealna wielokościowo do skali 1:12) pieca z pałacu Nakomiady z gabinetu Pani.

A ten z Domu Uphagena w Gdańsku.
Niestety polskie eleganckie miniatury (choć nie wiem czy szafeczki i schody były polskiej produkcji ;)) mają jeden wielki mankament: ceny oczywiście! Przebicie ceny internetowej z ceną w sklepie w Gdańsku to prawie…100zł!!
Fotki ze stroni internetowej sklepu Armonia.

A miałam dziś nic nie pisać;)

Ale oczywiście mam słabą wolę ;) a poza tym bardzo chciałam Wam znów przedstawić kolejny blog. Miał być już przedstawiony w poście „Budujące blogi”, ale akurat wtedy nic się tam nie działo, ale teraz się dzieje, oj dzieje!  Lotjesdollshouse jest blogiem Holenderki Sylvii – ta to ma tempo robienia kolejnych projektów! Niestamowite! A teraz właśnie w iście ekspresowym tempie powstaje „brudna” i „zaniedbana” łazienka. Tradycyjnie: polecam :)
A tu obiecane kiedyś róże nieco wyraźniej. Od czasu tego zdjęcia dostałam jeszcze biały bukiecik i śliczne drzewko różane made by moje: Ciocia i Kuzyneczka :)

Ostatni z prezentów urodzinowych:)

Dostałam równo miesiąc po urodzinach;) Ale za to jaki! Przed Państwem komplecik mojej ulubionej firmy Reutter Porzellan, przywieziony przez moją Chrześniaczkę (i oczywiście jej Rodzinkę) prosto z wyprawy do…Berlina! Żeby było śmieszniej ponoć czekał na moje urodziny całe pół roku! (O, błoga nieświadomości!;)) Zawsze chciałam mieć takowy zestawik tej firmy w domku, ale jakoś tak wychodziło, że nie wychodziło ;) A tu proszę: marzenia się spełniają! Tylko czasami - rzecz jasna – i to te malutkie, ale jak widać się zdarza:) Tu firmowe pudełko z zawartością:

Czajniczka na herbatę do tej pory nie miałam :) A tu już rozpakowane naczynka pozujące do fotki. Generalnie komplet stoi w kredensie kuchennym, tylko taca jest sporo za duża więc stoi też w kuchni, tyle, że pomiędzy szafami..inaczej się nie mieści ;)

No, w końcu dotarło...

….krajowe zamówienie i znów z czystym sumieniem mogę polecić – jako źródło zaopatrzenia w drobiazgi do skali 1:12 ;) –  internetowy sklep Dobra Rada. Sklep ten, tak naprawdę, zaopatruje osoby zajmujące się zdobieniem tipsów i paznokci. ALE można tam znaleźć drobiazgi do wykorzystania do zdobienia miniprzedmiotów czy strojów minilaleczek. Są tam np: suszone miniaturowe kwiateczki – uwaga! NAPRAWDĘ suszone, więc się łatwo kruszą (ostatnio wpadło mi do głowy, że można by z nich np.: zrobić mini-zielnik…:)) – mini perełki i półperełki(świetne do naklejania na materiały!), cyrkonie i kamyczki Svarowskiego(też z jednej strony płaskie – jak znalazł do naklejania ;)). Mnie w oko wpadły kolorowe mini-piórka oraz metalowe ozdoby, które mam zamiar wykorzystać do okładek kolejnych tomów książek, a także kwiateczki i plasterki owoców wykonane z fimo (te ostatnie w sam raz na sałatkowy mini-posiłek;)). Trzeba tylko pamiętać, ze na biżuterię najlepsze są koraliki o średnicy maksymalnie 2-3mm:) Ceny ozdób zaczynają się od 1zł. A swoją drogą, kto to nosi na własnych paznokciach? Nie żebym miała coś naprzeciwko…;)


Fotki ze strony internetowej sklepu DobraRada.

A wszystko przez kociołek…GPSS

No właśnie! Gdybym nie trafiła na ten kociołek, pewnie nie byłoby w ogóle pomysłu na GPSS;)

Kociołek pochodzi ze  strony Oak Tree Dollshouse Mminiatures. Jak go zobaczyłam, to wiedziałam, że muszę go mieć ;) i jakoś tak skojarzył mi się tylko z jednym czarodziejem:) Później zaczęły powstawać książki. Tutaj te pierwsze, drewniane, ale już, ze skórzanymi okładkami, które trochę wyglądają jakby nadgryzł je ząb czasu – efekt oczywiście zamierzony ;) A jedna nawet otwarta :P

Kolejne, już zainspirowane pracami Ericki Van Horn, mają papierowe ( niektóre nawet osmalone ;)) strony i  ozdobne zamknięcia na okładkach, część z nich to również zeszyty uczniów Hogwartu…;P

Ale oczywiście nie mogłam sobie odmówić zakupu twórczości samej Ericki i poniżej jej przepięknie drukowane „dokumenty” i zwoje oraz fascynująca książka z twarzą ducha na okładce:) Od razu skojarzyła mi się z filmową pierwszą częścią HP:) I ten absolutnie słodki kluczyk!

Tak sobie do niedawna myślałam, że może już wystarczy tych książek, bo w końcu gabinet ma być wypełniony słoikami, ale …. ostatnio wypatrzyłam w internecie metalową biżuterię i mam nadzieję, że nada się ona na ciekawe okładki do „wiedźmińskich” książek. Czekam właśnie na zamówienie ze sklepu z ….biżuterią na tipsy i paznokcie…. Mam nadzieję, że mój Urząd Pocztowy się w końcu nade mną zlituje i je dostarczy, bo czekam już  3 dzień na przesyłkę wysłaną …… priorytetem!  Dodajmy, że wysłaną w naszym pięknym kraju. A tu jeszcze pół weekendu przede mną :( Chyba po raz pierwszy w życiu się z tego faktu nie cieszę ;)

Rozwinięcie do skrótu i nagroda dla lalkowej artystki:)

Zacznę od tego, że jedna  z artystek-lalkarek wymienionych w moich linkach (której prace podziwiam min.: na forum lalkowym Minidolllist, ale można i na jej własnej stronie internetowej ;)) dostała nagrodę DOTY Industy’s Choice (Dolls of the year 2010 – Lalki roku), w kategorii Artist Miniature Doll. Nagrody przyznawane  są przez magazyn Doll Reader,  Artystka to Anna Hardman, a nagrodzona lalka imieniem Livia jest tutaj. Anna ostatnio pokazała swoje miniatury bohaterów sagi Twilight – jedna z par jest do zobaczenia na tej samej stronie co Livia, druga – para głównych bohaterów - jest w galerii. Congratulation to Anna Hardman for DOTY 2010 award!
Dziś rozwijam nazwę projektu: GPSS, jest to skrót od: Gabinetu Profesora Severusa Snape’a :) Tak, no oczywiście, że Severus Snape jest moją ulubioną postacią całej serii HP i zupełnie nie mogę zrozumieć czemu nie lubi go JK Rowling – skoro go sama wymyśliła? :P I to jak wymyśliła! Moim zdaniem Severus jest najciekawszą postacią w książce i chyba najbardziej „ludzką”, bo trudną do określenia jednoznacznie, a jednocześnie jego przeszłość określa jego późniejsze zachowania. NO i tak się złożyło, że w całej tej historii  o HP, jest też największym bohaterem ;) Nie wspomnę już o tym, że po bezsensownej śmierci Severusa nawet nie chciało mi się książki doczytać do końca ;) Stąd właśnie pomysł na gabinet Snape’a. Jak powinien wyglądać? Tak w sumie to nie bardzo wiadomo, poza tym, że był ciemny i pełen słoików z oślizłymi resztkami czegośtam ;) Film przedstawił nam ogromne, dobrze oświetlone pomieszczenie owszem pełne słoików, ale bez kominka (którym przywędrował oglądać Mapę Huncwotów Remus Lupin) i kredensu(w którym min.: leżała zwędzona przez Hermionę skórka z  bloomsmaga ;)). Wymyśliłam więc, że będzie to coś pomiędzy wersją książkową a filmową i moją własną niczym nie ograniczoną wyobraźnią :) Życzcie mi powodzenia! :)

Słowo wstępu do nowego projektu GPSS ;)

Jak już zapewne zauważyliście, w linkach znalazły się między innymi przekierowania na „czarodziejskie” strony. Póki co jest ich jeszcze mało, ale mam nadzieję dziś to nadrobić:) Ponieważ są one – przynajmniej niektóre z tych linków  – dość, a nawet bardziej niż bardzo ściśle powiązane z projektem GPSS to zanim opowiem o projekcie, dziś te linki przedstawię :) No to zaczynamy: jako pierwszą przedstawiam podstronę Pani Teresy Thompson z jej miniaturowym ”domkiem lalek” . Prawda, że fantastyczny?:) Kolejny linki to  co prawda nie jest moja skala, ale podziwiam wyobraźnię i poczucie humoru – w sumie mogłabym taki domek w domu mieć ;)  Kolejnym budynkiem, który chciałam Wam dziś pokazać jest bardzo, bardzo, bardzo znany zamek zbudowany przez Rik ‚a Pierce’a, w czasach, gdy nie było jeszcze wiadomo jak wyobrażają sobie ten zamek scenarzyści bardzo znanej serii filmów kinowych ;) Pan naprawdę ma niezwykły talent! A to już ostatnie 3 linki, z których jeden jest bezpośrednio związany z moim projektem;)  Kathy Centracchio parę lat temu urządziła 3 wnętrza  bezpośrednio związane z w/w bardzo znaną serią filmów kinowych: tutaj jest wnętrze jednego z pomieszczeń zamkowych, a tu wnętrze z innej lokalizacji i wreszcie garderoba aktora grającego osobę pomieszkującą w obu tych wnętrzach ;) I jeszcze jeden link w tym samym temacie, tym razem Marie buduje i wyposaża kolejny budynek z tej samej serii – co prawda na blogu od września nic się nie dzieje, ale w międzyczasie autorka tego projektu zdążyła już opublikować dwa artykuły na jego temat.:)
No coż,  w zasadzie wszystko już było, co nie zmienia faktu, że mogę zrobić sobie własny i po mojemu projekt….No właśnie, chyba już wiecie czego? GPSS to chyba już teraz najjaśniejszy z możliwych skrótów ;)

Się nie mogę zdecydować…

…czy już pisać o moim nowym projekcie, czy pokazać Wam znów miniaturowe prace kogoś bardzo utalentowanego? Hmmm, no cóż, wygląda na to, że wybór należy tylko do mnie ;) i biorąc pod uwagę, że ciągle kompletuję różności do projektu, chyba zwycięży pokazanie czegoś ładnego ;).  Ostatnio było coś nieco „przybrudzonego”, a dziś „na wysoki połysk” ;) Artysta się nazywa Ron Hubble, chyba jest Amerykaninem, w sprzedaży na swojej stronie ma różne fajne meble do salonów, a poniższe miniatury zrobił dla Muzeum Miniatur na Taiwanie.
Oto coś absolutnie niezwykłego: Forum Romanum w miniaturze!

Sala Balowa na wysoki połysk ;)

I coś co mnie absolutnie urzekło czyli uroczy salon :) Popatrzcie na ten żyrandol i sufit! A jakie okno! I te ściany!

Tradycyjnie: polecam :)
Wszystkie zdjęcia w tym poście pochodzą z internetowej strony Ron’a Hubble.
All photos in this post are from Ron Hubble website and show his beautiful art in miniature.

Wszystko czego potrzebuje lalczyna główka :)

  Ach, szczerze przyznać muszę, że bardzo lubię pokazywać Wam moje ulubione strony lub coś co mnie zachwyciło w internecie:) Wszystko oczywiście w skali 1:12! Muszę przyznać, że na stronę The Little Hatter, pod którym to pseudonimem ukrywa się Annette z Wielkiej Brytanii, trafiłam już ładnych parę lat temu i choć – jak to zazwyczaj bywa;) – do tej pory nic u niej jeszcze nie zamówiłam, to bardzo lubię oglądać te śliczne kapelusze, czepki, parasole, gorsety, pudełka, parawany, stroje wyjściowe etc, etc, uroczo posortowane na internetowej stronie na … kolory :)
                                                                               
Jak zwykle gorąco polecam, nawet w celu nacieszenia oczu lub inspiracji :)                        Wszystkie zdjęcia w tym poście pochodzą ze strony The Little Hatter. 
 All the photos in this post are from The Little Hatter website.

Miniatury po francusku

Przyjechały dziś moje zamówienia:  mam karton pełen koronek w różnych rozmiarach oraz, mam nadzieję, że w końcu wystarczający;) zapas materiałów budowlanych do mojego projektu. Okazało się, że u nas też już można dostać koronki, tasiemki i koraliki odpowiednie do skali 1:12, mogę z czystym sumieniem polecić przeszukanie w tym celu oferty sklepu Bazar Dekoracji , coś się na pewno znajdzie :) Znalazłam tam nawet jedwab, który z powodzeniem można wykorzystać na włosy do minilaleczki.
Co do minibiżuterii, to wciąż jednak będę bazować na biżuterii do paznokci. W sklepach z zaopatrzeniem dla osób zdobiących paznokcie pełno jest drobnych kwiatków, gwiazdek, cyrkonii czy perełek, od spodu płaskich, a więc łatwo jest je przyklejać na dowolne powierzchnie, no i dodać należy, że te drobne ozdoby mienią się wszystkimi kolorami tęczy:) Mnie najbardziej przypadły do gustu suszone prawdziwe minikwiatuszki i mam nadzieję, że wykorzystam je do „przystrojenia” jakiejś minidamy lub jej kapelusza na przykład :)
Dość opowieści! Dziś pokażę Wam coś, co znów wywołało moje „achy” i „ochy”.  Prace francuskiego artysty, który nazywa się Ronan-Jim Sevellec. Absolutnie fascynujące miniatury! Ten „brud” i świetna gra światła dają wrażenie, że oglądamy pomieszczenia w skali 1:1,  a nie miniatury!





Wszystkie zdjęcia pochodzą z internetu.
All the photos in this post are from different sites on the internet and show the art of Ronan-Jim Sevellec.

Roses are red….and pink ;)

 
Różowy bukiecik hand made by Ciocia – Ta od mojego pierwszego domku :) – wstążki (materiałowe: różowa i zielonkawa, papierowa: biało-złota), koronka, igła z nitką.
Czerwony bukiecik hand made by moja Kuzyneczka – wstążki (materiałowe: czerwona i zielona, papierowa: biało-złota), koronka, klej.
Kuferek z różą hand made by Stara Panna – kartonik, gąbka (w środku), aksamitka (czarna – nie polecam aksamitek – strasznie się siepie :( ), wstążki (materiałowe: czarna – na zewnątrz, jasna czerwona i bordowa – w środku), łatka (czarna), papierowa róża i listki, klej.
Lepsza fotka będzie jak kupię film do aparatu ;)











 

Witraże

Kolejna piękna strona w internecie. Diane Echnoz Almeyda z Miami w USA, robi piękne rzeczy ze szkła witrażowego i emalii. Drobiazgi są  w skali 1:1 i 1:12.  W jednej i drugiej  moim zdaniem równie czarujące i urocze :) Poniżej  fotki ze strony Diane Keepsake Treasures Inc. - miniatury w skali 1:12.




Sama chciałabym mieć taką lampę, albo drzwi wejściowe, albo stoliczek… Może ktoś chce mi kupić chociaż taką lampę? Niestety, jedyne co niefajne  na tej uroczej stronie to…ceny. Chociaż…może kiedyś sobie zafunduję… koronę? ;)
Fotki ze strony Keepsake Treasures Inc.
Photos from Keepsake Treasures Inc  website.

Dziś 3 linki

Pamiętacie mebelki z Lidla? Tutaj możecie zobaczyć, że wystarczy dobry pomysł  i świetne wykonanie i Anais ma piękne mebelki do sypialni:) Bardzo mi się te kwiaty podobają. Bardzo lubię pomysłowość właścicielki tego bloga i jej jakże ciekawe figurki OOAK. (Dla niewtajemniczonych OOAK: czyli  One of a Kind, a po polsku Jedyne w Swoim Rodzaju, czyli coś co nie będzie już nigdy dokładnie tak samo powtórzone :))
A skoro już o OOAK’ach mowa to na  stronie  Anledy znajdziecie piękne figurki w różnych skalach. Właścicielka tej strony prowadzi też warsztaty rzeźbienia w glince polimerowej – kto wie, może się kiedyś na nie zapiszę….A ten Króliczek Playboya jest poprostu uroczy! Chciałabym takiego mieć :)
Trzeci link będzie do „podglądanego” przez mnie bloga (tym razem po angielsku), który też ma coś wspólnego z OOAK, choć tym razem niekoniecznie z figurkami ;) Tutaj czarodziejski blog Nikki Rowe. Pełne wyposażenie do każdego domu/pokoju czarownicy lub czarodzieja, wiedźmy lub wiedźmina ;) Strasznie przydałyby mi się te czarnoksięskie słoiczki z różnościami w środku….Polecam też na tym blogu link Granny O’Grimm dla rozrywki ;)
Tradycyjnie: polecam!

Słoneczne Godziny presents: Blue Ray czyli…

….Błękitny Promyczek ;) To już ostatni mój prezent grudniowy, było go – a raczej ją – można zobaczyć w  poprzednim poście na temat prezentów. Nazwałam ją Blue Ray, ale  oryginalnie ma na imię Chloe, a jej twórcą jest  Cynthia Howe. Blue Ray ma około ośmiu do dziesięciu lat i tak wyglądała, gdy do mnie dotarła :)

Trochę wygląda jakby się spłakała, prawda? No cóż, w końcu kawał drogi przejechała:) W częściach w dodatku ;) Najgorsze to było to, że była pooklejana taśmą klejącą, która dosyć mocno do niej przywarła. Poniżej kolejny etap łączenia części za pomocą wyciorów do fajek:

 - Jaaaaaaaaaaaakie ja mam długie ręce!!! Zrób coś z tym!! Jak ja się mam po nosie podrapać?!  No i doprawdy, mogłaś mnie umyć przed zrobieniem zdjęcia!

-Uff już jestem czystsza i wszystkie członki mam normalnej długości, no i sama stoję! 
 -Niezbyt prosto i wata ci tu i ówdzie wychodzi.
-Ale stoję SAMA!
- No dobra, dobra! Tak więc tu Blue Ray została już połączona za pomocą wyciorów, kleju, waty i plastra, i nawet ma coś  w rodzaju majteczek ;) Mniej więcej w tym momencie zorientowałam się, że … zupełnie nie mam z czego zrobić włosów tej łysej główce!! Wpadł mi więc do głowy pomysł związany z pogodą za oknem – jest śnieg i mróz…no cóż, Mała, nie pozostaje Ci nic innego jak tylko się ciepło ubrać i przykryć czymś głowę, w końcu pada śnieg za oknem ;) Najważniejsze, żeby nie marzły Ci nogi ;)

Buciki powstały z błękitnych łatek na łokcie, kupowanych w pasmanterii, ale przyznaję szczerze, że dla takiej maleńkiej stópki materiał jest trochę za twardy. Żeby było łatwo wkładać i zdejmować, buciki są na rzepy i mają futerko z..wyciorów do fajek:) Dzięki niemu Blue Ray ma raczej płetwy niż buciki, ale za to świetnie stoi bez stojaka do lalek ;) Jak widać dziewczynka nosi też ciepłe, wełniane rajstopki. Teraz trzeba było ją ciepło ubrać i okryć czymś główkę. Przyznaję, całe życie marzył mi się – i wciąż jeszcze mi się marzy ;) – dłuuuugi płaszcz, z wielkim kapturem. Hmm, wiecie jak to jest z przenosinami przez matki swoich marzeń na dzieci ?;)

Mnie się podoba, choć przyznaję, że jest  dla niej OGROMNY ;) Jak widać kurteczka też ma wykończenia z wyciorkowego futerka. Szalenie lubię tę spódniczkę w urocze groszki:) Ponieważ Blue Ray zażyczyła sobie eleganckie dodatki do zimowego  stroju, dostała złoty paseczek i maleńką torebeczkę, która notabene pochłonęła całą furę mojej cierpliwości;) Torebeczka jest z kartonika, materiału w złote groszki, złotego sznureczka i oczywiście  wyciorka do fajek – hmm jak widać palenie - co prawda fajki – miewa swoje również pozytywne aspekty ;)

Dobrze, że na fotce nie widać jaka  ta torebka jest krzywa ;) No, ale to jest pierwsza w moim życiu i zrobiona samodzielnie przeze mnie:) A oto Blue Ray w całej okazałości – kapturek ostatecznie też dostał ozdobę w postaci futerka :)
Tu  znajdziecie Chloe ubraną i uczesaną przez Cynthię Howe:) Gdzieś na jej stronie jest jeszcze jedna Chloe inaczej ubrana i uczesana, ale nie mogę teraz je znaleźć. Historię Blue Ray opowiem Wam innym razem, jak już ostatecznie i na stałę zamieszka w „miniroomboxie”, czyli gdzieś tak chyba na początku lutego ;)

Budujące blogi :)

Przyznać muszę, że strasznie ;) lubię obserwować blogi pokazujące budowę domku w skali 1:12 na bieżąco. Jest to fascynująca przygoda dla  właściciela bloga będącego rónocześnie właścicielem wznoszonego budynku – i dla obserwatorów-oglądaczy :) No i zawsze można się czegoś w materii miniaturowego budownictwa dowiedzieć i nauczyć.
Na naszych rodzimych stronach internetowych możemy właśnie obserwować budowę domku w skali 1:12 na blogu przesympatycznej Alienory. Budynek już pięknie się prezentuje, a ja z niecierpliwością czekam na dalsze relacje z jego budowy. Alienorze gratuluję zdolnego Budowniczego i oczwiście gorąco kibicuję dalszym pracom:)
Bardzo ciekawy jest blog Rosjanki Victorii pt Little Boxes. Victoria buduje dom w tradycyjnym stylu rosyjskim i właściwie wszystkie prace wykonuje sama. Jestem zauroczona rosyjskimi ozdobami okien i dachów, a już wykonać je w skali 1:12 to naprawdę trzeba mieć świętą cierpliwość :)
Kolejnym blogiem, który mnie bardzo zainteresował jest blog pani, która podpisuje się The Dangerous Mezzo -a z zawodu jest śpiewaczką operową. Blog nazywa się Tudor dolls house i oczywiście jest o budowie domu lalek w stylu Tudorów – bardzo podobały mi się kafelki na podłogę robione ręcznie przez właścicielkę bloga:)
Linda Carswell z Tasmanii uwielbia Francję, a na jej blogu Une Petite Folie możemy oglądać urządzanie wnętrz „małego domku” oczywiście w stylu dawnej Francji – gotowy hol jest bardzo elegancki!
Julie Campbell jest właścicielką dwóch blogów o miniaturach, z których jeden nosi tytuł  The Diary of an Edwardian Doll’s House i oczywiście jest dziennikiem z budowy edwardiańskiego domu lalek. Fajnie, że nie tylko mi część rzeczy nie pasowała do opisów z instrukcji ;)
Polecam do oglądania, śledzenia  i czytania, i może również wykorzystania niektórych pomysłów przy budowie własnego domku…:)

Grudniowe prezenty cz.2

Tak się złożyło, że przed samym końcem roku dostałam pudełko (nie tylko dla mnie ;)) od cudownych kobitek z Minidolllist z zapasami do mojego hobby. Byłam baaaaaardzo szczęśliwa, bo taki prezent dostałam pierwszy raz w życiu! Poniżej fotka tego, co sobie zostawiłam, reszta powędrowała do Kogoś, Kto na pewno zrobi cuda z tych materiałów, koroneczek itp.:)

Pomiędzy materiałami znalazłam też parę zestawów „Zrób to sam” min. ten piękny zestaw pudełek:

Tu przedostatnia faza składania pudełek i zawartość pasująca do nich – również w komplecie zestawu ;)

A tak wygladają po zapakowaniu zawartości i zamknięciu wieczek:)

 Pudełka z zawartością powędrowały do Trinity.  Żeby nie było, że Tamsin nic nie dostała z okazji świąt, złożyłam i skleiłam specjalnie dla niej, również otrzymaną  w zestawie ZTS, parę pięknych granatowych rękawiczek z papieru zamszowego – będą idealnie pasowały do jej ciemnoniebieskiego kapelusza z piórkiem:)

Zrób to sam cz.4(a właściwie 5) – żyrandol

Pisałam już, że kiedy mój komputer był „na chorobowym”, to udało mi się co nieco popracować przy miniaturach :) Wspomniałam, że z nadmiaru wolnego czasu wymyśliłam sobie, że zrobię żyrandol, do jednego z następnych projektów. No to niniejszym robię jego prezentację ;) Tak wygląda z góry, a raczej z dołu, no bo będzie przecież wisiał tą stroną do dołu ;)

Żyrandol zrobiony jest z dwóch metalowych kółek, jednego większego, o ok 3cm średnicy (to znowu kolczyk;)) i mniejszego o średnicy ok 0,5cm. Kółka polączone są złotymi drucikami (drucik ze szpulki, zakupiony w pasmanterii), na które cierpliwie nanizałam koraliki w kolorze złotym (najmniejsze, również zakup w pasmanterii), brązowym i żółtym (w tym celu obrabowałam własną bransoletkę) oraz różowymi kryształkami Svarovskiego (też do nabycia w pasmanterii). Do żyrandola dodałam dwa „złote” łańcuszki - żeby było za co go powiesić do sufitu. Jak widać wykonanie jest śmiesznie proste, tylko wymaga odrobiny cierpliwości przy nawlekaniu koralików i zaginaniu drucików do kółek. A tak żyrandol prezentuje się z boku:

Myślę, że taki klosz mógłby świetnie wyglądać zrobiony z samych kryształków Svarovskiego…hmm może, kiedyś ;).

Normalnie się głodna zrobiłam...

 ….oglądając blogi o jedzonku w skali 1:12 ;).  Podziwiam cierpliwość w kreowaniu drobiazgowych danek, owocków, warzywek i słodyczy. Ale najbardziej mi ślinka pociekła na widok tej góry bezów! :)

Fotka z cudnego blogu Sarah Maloney.  Cuda, panie, cuda! :) Jak zwykle: polecam gorąco! :)

Queen Mary’s Dolls’ House – mój gwiazdkowy prezent :)

Dostałam na Gwiazdkę „Queen Mary’s Dolls’ House official guidebook” czyli oficjalny przewodnik po domu lalek królowej Mary. Chciałam Wam troszeczkę opowiedzieć o tym domu lalek, bo chyba warto :) Królowa ten „domek” dostała w prezencie od wnuczki królowej Victorii – księżnej Marie Louise oraz całego zacnego grona ówczesnych artystów i rzemieślników. Główną ideą tego projektu – poza tym, że miał to być prezent dla królowej, która sama zbierała miniatury – było ukazanie kunsztu angielskich rzemieślników z początku XXw i pokazanie przyszłym pokoleniom jak żyło się wyższej klasie po I wojnie światowej. Takie były założenia twórców tego domu, jednak wyposażenie wnętrz nawiązuje raczej do epoki edwardiańskiej przed I wojną światową. Architektem budynku był sir Edwin Lutyens jeden z najpopularniejszych architektów swojego czasu.  W budynku znajdują się: hol z piętrową klatką schodową,  działające windy, jadalnia, pomieszczenia służbowe, pokoje służby, skarbiec, kuchnia, biblioteka, salon, apartamenty królowej, apartamenty króla, sypialnia księżniczki, salonik królowej, pokoje dzieci, piwniczka z winami i piwem, garaż(z 6 samochodami i 3 motocyklami) oraz ogród. Wszystkie pomieszczenia bogato wyposażone.  W bibliotece na przykład znajduje się 300 wolumenów, min: Biblia, Koran, dzieła Shakespeare’a, prace Charles’a Dickens’a, sir Arthur’a Conan Doyle’a, czy Edith Wharton. Wszystkie książki mają  specjalną wklejkę zaprojektowaną przez Ernest’a Shepard’a – bardziej znanego z ilustracji do Kubusia Puchatka.  Czas był łaskawy dla tego budynku – jedyne co się zmieniło to wypłowiały ściany w salonie i w sypialni królowej, ale gdybym o tym nie przeczytała, to chyba bym się wogóle nie zorientowała :) Mnie osobiście najbardziej podobają się pokoje królowej i króla. Każde z nich ma osobne pomieszczenie na garderobę, do tego dochodzi sypialnia i łazienka. Poniżej fotka z sypialni królowej – toaletka z lustrem oprawionym w diamenty i oprawione w turkusową emalię szczotki.  

 W łazience królowej ściany pokryte są kością słoniową i farbowaną skórą rekina, podłoga pokryta jest masą perłową,  wanna i umywalka są z alabastru, krany ze srebra. Choć jak widać z opisu nie jest to „ekologiczne” pomieszczenie, to mogłabym mieć taką łazienkę ;)

Ostatnia fotka przedstawia drzwi prowadzące z garderoby króla do  jego sypialni. Ileż tu niesamowitych detali!

Dom lalek królowej Mary jest do obejrzenia w Windsor’ze.
All the photos here are from the Queen Mary’s dolls’ House official guidebook – wszystkie zdjęcia pochodzą z książki Queen Mary’s Dolls’ House official guidebook.

 

 

Świąteczne …. futrzaki

  Oczywiście znów wpadłam w zachwyt! Tym razem nad tymi futrzastymi myszkami:

Ta mała złodziejka mikołajkowych ciasteczek jest przesłodka!
Twórcą tych puszystych zwierzątek jest Kristy Taylor.  Koniecznie wpadnijcie na jej stronkę, pełno tam przytulastych miniaturek! Mała złodziejka jest jeszcze do kupienia w sklepie Kristy – gdyby kosztowała choć połowę ceny już by była moja ;)
Fotka pochodzi z bardzo ciekawej strony Artisans in Miniature, co miesiąc wydają elektroniczną gazetkę o artystach z mojej ulubionej skali. Fajny jest też ich tegoroczny kalendarz adwentowy, pełen pomysłów na własnoręcznie robione drobiazgi:)
Dziś wstawiłam  linki do dwóch sklepów: Mountain Miniatures  – ma piękne i rzadko spotykane rzeczy – niestety bywają dosyć drogie. Ale dziś przyszła moja lampka na biurko do nowego projektu – jest idealna! Fotki będą, ale w bliżej nieokreślonej przyszłości ;) 
Drugi link to do sklepu „sąsiadów”, może zamówienia z Niemiec będą przychodziły szybciej, choć pod względem szybkości dostawy nic chyba nie pobije Emporium ;)













 

Mieszkańcy cz.4

 Miało być dziś o świątecznym „miniaturowym” prezencie, jaki dostałam na Gwiazdkę, ale będzie odcinek nr 4 o mieszkańcach ;) (wcale nie ostatni ;))
Ostatnią laleczką – a właściwie lalkiem ;) – który, jak już wcześniej gdzieś pisałam zamieszkuje domek tymczasowo, jest kolejna miniatura wykonana przez moją ulubioną artystkę, Annemarie Kwikkel. Oj, no, wszystko przez to, że Euro było tańsze, niż teraz, no i znów mogłam spłacać miniaturowego dżentelmena w ratach – a ponieważ domek był już zasadniczo urządzony, więc spłacałam go (lalka, nie domek;)) szybciej niż moją „golaskę” :)  Znów wrócę do twórczości Annemarie – przez ostatnie chyba dwa lata bardzo popularnym zleceniem dla Niej jest wykonanie laleczki w skali 1:12 na podstawie przysłanej fotki – oczywiście wtedy taka laleczka (lub takie laleczki) są zrobione z glinki polimerowej. Parę przykładów jest tutaj i tutaj (tu najlepiej zjechać do końca strony, żeby zobaczyć wszystkich weselnych gości :).
A z moim minidżentelmenem wiąże się – mam nadzieję – ciekawa historia. Znowu będzie trochę wprowadzenia i to niekoniecznie o miniaturach: nie ukrywam, że jestem fanem aktora Daniela Day-Lewisa – obejrzę każdy film, w którym on zagra, nawet jak to będzie zbliżający się wielkimi krokami (mam nadzieję, że i do naszych kin) musical, byleby on tam grał ;) Jednym z moich ulubionych filmów (choć może trochę dziwnie to zabrzmi) jest film Martina Scorsese, w którym grał  Daniel Day-Lewis. Ale nie, nie jest to ” Wiek niewinności”, a są to „Gangi Nowego Jorku”. Tak w sumie, to nigdy nie zrozumiem, tych ludzi, którzy wręczają Oscary, bo uważam, że i Daniel Day-Lewis, i Martin Scorsese powinni byli za ten film właśnie otrzymać te złote statuetki. Moim skromnym zdaniem film pod każdym względem zasługiwał  na Oscary. Daniel Day -Lewis stworzył w tym filmie postać z krwi i kości, o tyle dla widza (czyli dla mnie ;)) fascynującą, że choć gra zdecydowanego okrutnika, to tej postaci nadaje wymiar całkowicie ludzki – trudno powiedzieć, że William „Bill the Butcher” Cutting jest jedynie zły i pozbawiony ludzkich emocji, czy choćby poczucia humoru i z całej historii opowiedzianej w filmie nietrudno zrozumieć czemu jest właśnie taki, jaki jest.  No, nie ukrywam, że …. zamarzył mi się William Cutting w miniaturze. Wysłałam do Annemarie prośbę, o wykonanie postaci z filmu jakoś w Styczniu i dostałam odpowiedź, że ma sporo zamówień i będzie „realizować” moje zamówienie pod koniec Marca. Pomyślałam sobie, że to fajnie, bo nazbieram trochę kasy do Marca, żeby szybciej spłacić moje zamówienie i wysłałam odpowiedź do Annemarie, że poczekam, dołączjąc tę fotkę z filmu „Gangs of New York”:

Hmm przyznaję, że Daniel nie ma urody klasycznie przystojnego filmowego amanta, jednak, gdy w połowie Lutego William Cutting był gotowy, no to byłam w lekkim szoku! Okazało się, że nietypowa uroda aktora, oraz jego niewątpliwie ciekawy strój i charakteryzacja tak podziałały na Annemarie, że miniatura była gotowa w…2 tygodnie od złożenia zamówienia! Tutaj link na piękne fotki Annemarie, a tu Bill the Butcher u mnie:

Przyznajcie, że podobieństwo jest uderzające :)))
Po angielsku też będzie:
 Being a fan of Daniel Day-Lewis and Martin Scorseses’ movie „Gangs of New York” I wanted very much to have William ‚Bill the Butcher’ Cutting’s doll in miniature. I still plan to build him his own room from the movie - the box is already waiting ;) So let me say this: dear Annemarie, here I go again with saying: thank you very very much once more for this great great doll of William Cutting! A perfect job as usual! I truly admire every detail of him!
ps. Nie zgadniecie kto mi się jeszcze marzy w miniaturze…. ;)

Życzenia :))

 

Domek świątecznie :)

  Okazało się, że komputer to straszny zjadacz czasu, bo kiedy był „na wyjeździe” zdążyłam poszyć pokrowce świąteczne na krzesła w salonie i zrobić żyrandol do kolejnego-kolejnego pomysłu ;)  Żyrandola póki co, Wam nie pokażę, bo….zapomniałam zrobić mu fotkę….ehhh, nie ma to jak analog z filmem 24 klatki…. Ale pokrowce na  krzesła wyglądają tak:

Uszyte są z dwóch wstążek - złotej z drucikiem i ecru atłasowej, w sumie jestem zadowolona z efektu :) Kanapa też ma świąteczną kapę ;)

Zdążyłam też przystroić trochę domek na Święta. Salon wygląda teraz tak:

A to szopka ze sklepiku w mojej parafii :))
 
Ozdoby w pokoju Trinity - widać była grzeczna, bo są i prezenty ;)

Drobiazg świąteczny w kuchni :) Widać też moją mezzalunę :))

Mieszkańcy cz.3

Najpierw trochę po angielsku będzie ;) 

As my favourite dollartist, who is  a very sweet and a very special lady and also – of which I am really proud of :) -my friend, Annemarie Kwikkel has let me to place some links to her beautiful website I finally can write about her dolls and the dolls  that I proudly own:) Thank you Annemarie, very much,  for your permittion and for  your great, great artwork which you know, I love!

Uzyskałam zgodę od mojej ulubionej Artystki na publikację paru jej linków na moim blogu, więc mogę pisać dalej o mieszkańcach mojego domku :)  Ciut wprowadzenia będzie: dzięki Danie Burton i Jej wspaniałej stronie-forum Minidolllist (w linkach) mogłam zapoznać się z twórczością wielu wspaniałych minilalkarzy-artystów. Swoją twórczością  – poza Daną Burton rzecz jasna :) – uwiedli mnie Panie: Cindy Gates, Anna Hardman, Priska Groetsch oraz niezrzeszona na tym forum Lisa Johnson-Richards i akurat jedyny w damskim towarzystwie dżentelmen James Carrington – linki do ich stron po lewej ;) Gdyby było mnie stać, to stałabym się posiadaczką przynajmniej jednej laleczki każdego z tych artystów :) Ale przyznać muszę, że największy mój podziw i sympatię mam do twórczości holenderskiej artystki Annemarie Kwikkel.  Annemarie jest niezwykle utalentowaną i przemiłą osobą. Tworzy laleczki zarówno z porcelany jak i z glinki polimerowej. Oprócz tego maluje miniaturowe obrazy. Na jej stronie możecie też znaleźć darmowe porady jak wykonać np.: buty jeździeckie, można tam też zamówić płytę z instrukcjami jak wykonać buciki z różnych epok :) Stroje jej laleczek są zawsze wykonane perfekcyjnie, nawet w najdrobniejszych detalach. Przyznać muszę, że w twórczości Annemarie najbardziej spodobała mi się  seria  Bath and Bedroom. Nie wiem co jest w tych koronkach i negliżach i rzeźbach ciał, ale strrrrrrasznie chciałam mieć choć jedną taką laleczkę :) Wiedziałam, że dla mnie cena za taką minidamę jest niestety bardzo wysoka, ale kiedy się okazało, że można zapłacić w ratach już absolutnie nic nie było w stanie uratować moich oszczędności :) Ponieważ moja minidama jest, hmmm, niekompletnie ubrana, mogę tu zamieścić takie tylko fotki :)

Laleczka była robiona na moje zamówienie, więc jako jedyna w kolekcji ma zielone oczy i czarne, proste włosy – fryzurka była inspirowana jedną z fryzur Nelly Furtado ;) Zwróćcie uwagę na detale: „prawdziwe” rzęsy, francuski manicure na paluszkach stóp, te piękne miniaturowe uszy!:)

No, niestety wciąż nie dorobiłam się dobrego aparatu fotograficznego więc więcej zdjęć  w dodatku o wiele lepszej jakości znajdziecie na stronce The Dressing Lady. Laleczka oczywiście zamieszkała w miejscu dla niej najodpowiedniejszym, czyli w domkowej łazience. Ma tam ciepło i nikt jej nie podgląda ;))

Zrób to sam cz.3:) Pudełka, nakrętki i ….

Czyli wszystko to, co można „zrecyklingować”, a co każdemu „zwykłemu śmiertelnikowi” wyda się zbieraniem niepotrzebnych rzeczy, które się tylko kurzą i zajmują miejsce w szufladach; a które dla budującego minidomek będą prawdziwymi skarbami :) Czyli: pudełka, nakrętki, niewielkie pojemniki, kawałki plastyku, drucików, sznurków, koronek itepe, itede:)
Jak chodzi o pudełka, to nawet te od zapałek są stanowczo za duże, jeśli chcemy z nich zrobić „pudełka” do domku. No chyba, że mają „robić” za szuflady w ręcznie robionej szafce czy komodzie. Jeśli nie, to pozostaje przycięcie i ponowne złożenie istniejącego już pudełka do wymaganych rozmiarów. Tak właśnie powstało moje pudełeczko na chusteczki higieniczne. Pudełko na drobną biżuterię z Avonu (ma miękką, łatwą do cięcia tekturkę, gąbeczki je wypełniające też mogą się do czegoś przydać :)) zostało przycięte do wymiaru, złożone i sklejone ponownie. Ozdobiłam je resztką materiału pozostałą po meblach w salonie i czerwoną lamówką. Górę pudełka lekko nacięłam żyletką i w powstałe przecięcie wsunęłam kawałek chusteczki higienicznej. Pudełko na watę powstało z kolei z nakrętki o płaskim „denku”. Otwór z drugiej strony został zamknięty przyciętą na wymiar tekturką. Znów wszystko ozdobiłam jak poprzednio i od strony tekturowego „zamknięcia” również nacięłam pudełko, tym razem umieszczając tam kawałeczek waty.
Na fotce widać też buteleczki z koralików, rolki papieru toaletowego z papieru toaletowego, gąbeczki z gąbki i szczotkę do mycia pleców z … plastykowego mieszadełka do kremu , które zostało pomalowane na biało i różowo, a do szerszej części mieszadełka została doklejona gąbeczka przycięta w prostokącik. W łazience jest też półka na wannę, również z jakiejś „pętającej” się po domu plastykowej części, która idealnie wpasowała się wymiarami w brzegi wanny :)


Na fotce poniżej suszą się na drewnianej półeczce miseczki zrobione z opakowań po soczewkach kontaktowych. Szczerze pisząc w pierwszym momencie chciałam zrobić miseczki z samych soczewek, ale okazały się być za delikatne, a przy samoistnym wysychaniu kurczyły się i zmieniały kształt:( Ostatecznie miseczki zostały wycięte z całych opakowań i pomalowane na biało oraz ozdobione błękitnymi otoczką, kokardkami i kropeczkami (żeby pasowały kolorystycznie do mebli w kuchni ;)


Ostatni przykład recyklingu to wazonik na kominku w salonie. Oryginalnie jest to pierścień do przytrzymywania (i ozdabiania:)) apaszki na szyi. Tak  się kiedyś nosiło jedwabne chustki :))

Uwaga! Mebelki w supermarkecie:)

Pamiętacie, że mam parę mebelków z Lidla?  W najnowszej reklamówce tej sieci jest informacja, że od 17.12 mają mieć 6 wzorów miniaturowych mebli z drewna bukowego z akcesoriami. Co prawda na fotce wyglądają na nieco mniejsze niż skala 1:12, ale może warto sprawdzić? Na fotce jest szafa i  komoda z otwieranymi drzwiami, fotele i kanapa z miękkimi siedziskami (siedziska w zielonym kolorze), stól z serwetą (też zieloną) i lampa z abażurem (kremowo-szarym).  Plusem jest to, że mebelki nie są malowane jak poprzednio(tylko gałeczki mają malowane na ciemnobrązowy kolor). Łatwiej więc będzie dopasować  je do własnego wnętrza ;) Cena zestawu zł 26,90. Jak mi się uda to postaram się zajść do sklepu i dam znać czy się nadają. Choć sklep zupełnie mi nie po drodze ;)

Zegarki czyli zrób sobie układ planetarny ;)

 Dziś wrócił mój komputer – aż ze stolicy! – i chyba działa – odpukać - więc się zameldowuję ponownie na blogu! Witam serdecznie wszystkich, którzy tu zaglądają!
A teraz słowo wprowadzenia w powyższy temat: mój nowy projekt w skali 1:12 - który, ze wstydem przyznać muszę, dojrzewa we mnie co najmniej drugi rok z rzędu – będzie miał dużo wspólnego ze światem magii. Nie ukrywam, że nieustającym źródłem inspiracji w tym temacie jest jedna z moich ulubionych stron w internecie, a mianowicie wspomniana przy okazji robienia książek evminiatures .
Kiedy oglądałam pierwszy raz ”instrumenty niebieskie” wykonane przez Erickę van Horn pomyślałam sobie, że też chciałabym taki choć jeden mieć. No ale skąd u nas wziąć takie małe kółka? I w dodatku zębate kółka? Zaraz, zaraz: zębate kółka?! Od czego mamy zegarki!!! Okazało się, że potrafię być modnie ekologiczna i wszystkie zegarki, które mieliśmy w domu (a nie były już działające;)) zostały poddane recyklingowi ;) Do skali 1:12 najlepiej nadają się kółka z zegarków na rękę lub niewielkich budzików – oczywiście najlepsze są zegarki z metalowymi trybikami. Niestety, o takie zegarki coraz trudniej i obecnie są dziwnie coraz droższe.
A tu mała próbka tego co z nich i koralików powstało ;)
Największy „układ planetarny” ma 6cm szerokości i 5cm wysokości, najmniejszy ma 1cm szerokości i 8mm wysokości:)

Mieszkańcy cz.2

 Druga mieszkanka mojego domku – w kolejności zamieszkania w nim:) – też pochodzi od Dany Burton. Bardzo spodobała mi się jej poza, no i ten negliż :) Tym razem paczuszka szczęśliwie i szybko przywędrowała do mnie, a poskładanie laleczki sprawiło mi taką samą radość jak poprzednio :)Trinity – bo tak ma na imię laleczka – w związku z jej strojem  zamieszkała w sypialni.


To przedostatni etap składania Trinity – na gorsecie zdobienia z koralików do paznokci :)Dodałam też sporo własnej koronki do szlafroczka.
A tak Trinity prezentuje się z włosami i w sypialni:

Znalezione w sieci

 Dziś dostałam całą masę pięknych slajdów pocztą elektroniczną, fotek było ze 40, a pomiędzy nimi to CUDO :))))


Nie mogłam się oprzeć temu, żeby tą fotkę tu pokazać.
Niestety, nie znam autora tej fotki, ani też nie wiem kto na niej jest.
(Za parę lat też będę tak wyglądać ;) Ciekawe tylko, czy dorobię się drugiego domku…)

My little pleasure :)

 

Uwaga! Uwaga! Dla szukających wyposażenia do domku w skali 1:12!!!!! Dzięki Alienorze (dzięki,dzięki,dzięki!!), a przez Nią dzięki całemu forum lalkowemu, dostałam cynk na …. wanienkę w skali 1:12 w Rossmannie! Oczywiście obawiałam się, że na mojej „prowincji” mogę jej nie dostać i prawdę mówiąc już myślałam, że mam rację, bo we wszystkich Rossmannach w moim mieście oczywiście jej nie było. Ale udało się! W ostatnim Rossmannie i (o ironio!) w tym najbliżej mojego domu, stały sobie, na najwyższej półce zapełniając ją – tę półkę – całkowicie! Kupiłam, ponieważ kosztowała całe 9,90 zł, i ponieważ jest przezroczysta, i ponieważ kocham miniatury ;) choć początkowo wydawała mi się zbyt duża. W związku z tym jak tylko znalazłam się w domu wypakowałam wanienkę z woreczka i wstawiłam do domkowej łazienki, dla porównania z „moją” wanną. Okazało się, że na długość i szerokość jest idealna! Wymiary: długość 12cm, szerokość 6cm, wysokość w najwyższym miejscu 7cm, w najniższym 5,5 cm, koszt już podałam i jeszcze ten napis na boku ” My little pleasure”! Nie mówiąc już o tym, że i ja skorzystam z zawartości tej wanienki :) Więcej o wanience tutaj. Mam propozycję, żeby Rossmann do zestawów dołączył jeszcze umywalkę w skali 1:12. Sedes lub bidet też może być, wcale się nie obrażę :)
Fotka na górze: Rossmann

Zrób to sam cz.2:)

  O  książkach miało być jakiś czas temu, ale będzie dzisiaj :) Dla mnie, mało uzdolnionej osoby, robienie książek wydawało się najprostszą rzeczą na świecie. Choć z początku niełatwą. Moje pierwsze miniaturowe książeczki powstawały ze … sklejki:) Trudność polegała na takim przycięciu i oszlifowaniu sklejki, żeby osiągnęła wymiary książki w skali 1:12. Było z tym całkiem sporo roboty. Okładki, jak już gdzieś wspomniałam, wycinałam z magazynów wydawniczych i oklejałam wikolem deseczki. Dla mnie przełomem w tworzeniu książeczek było znalezienie w internecie stronki Eviminiatures z przepięknymi książkami oprawionymi w skórę i ozdobionymi „klejnotami”.  Największy mój zachwyt wzbudziły książki z zadrukowanymi stronami! I wszystko w skali 1:12! Od tej pory moje książki powstają z papieru i skóry(lub innych materiałów): kupuję kartki w kolorze kremowym lub złamanej bieli, przycinam je do wymiaru, wybieram „grubość” książki, sklejam z jednej strony brzegi wszystkich kartek, czasem dodaję twardszą okładkę np: z bloku technicznego i dopiero tą okładkę oklejam skórą lub takim materiałem, na jaki mam ochotę. Skórę do okładek „biorę” z pasmanterii – kupuję skórzane i „ekologiczne” łatki do swetrów :) Zamknięcia robię z drobnej biżuterii, pasków ze skóry, koralików, znalazł się tu nawet jeden zatrzask ;) Fajna i prosta instrukcja do wykonania książeczek jest w Belleepoque (link zawiera też inne ciekawe i nieskomplikowane instrukcje :)) Moje ostatnio wyprodukowane książeczki – do nowego projektu wyglądają mniej więcej tak:
W linku pomysłów Belleepoque bardzo podoba mi się min.: instrukcja wykonania świecznika ze świecą z koralików. Moje świeczki na fotce zrobione są z wosku, knot z  czarnej nitki :) Pod świeczkami stoją buteleczki zrobione z koralików.  Koraliki mogą posłużyć do bardzo wielu miniatur – sporo bardzo ciekawych pomysłów jest właśnie w ww linku polskiej stronki  i choć nigdy z nich nie korzystałam, to bardzo polecam! :) Również jako inspirację do wymyślenia czegoś samemu :) Ja z koralików najczęściej robiłam buteleczki do perfum, a maleńkich koralików do zdobienia paznokci używam do…ozdabiania strojów mieszkańców :).

Mieszkańcy część 1:)

 Z mieszkańcami było tak: na samym początku do zamieszkania w domku znalazłam laleczki z serii Lego Scala. Początkowo kupiłam tylko dziewczynkę, ale w końcu dokupiłam też ojca – może nawet był on nieco za wysoki, ale jak siedział na krześle to nie było widać ;) W miarę urządzania domku te dwie laleczki przestawały mi tu pasować (choć to właśnie na dziewczynkę szyłam gorset, reformy i halki). Zaczęłam się więc rozglądać za mieszkańcami w sieci. Założyłam sobie, że mieszkańcy nie mogą być plastykowi, pozostało więc szukanie porcelanowych laleczek w skali 1:12. Obecnie, nie licząc plastykowego niemowlaka w kołysce, domek zamieszkują trzy piękne panie i tymczasowo jeden elegancki pan – on akurat czeka, aż przygotuję mu jego własne lokum;)
Historia pierwszej laleczki brzmi tak: w którymś momencie trafiłam na stronę Dany Burton. Ta sympatyczna Amerykanka prowadzi swoją własną stronę, forum lalkowe, jeździ na warsztaty po całych Stanach, Europie, a nawet Australii, ucząc zapaleńców jak złożyć i ubrać laleczki :) Wtedy gdy ja ją znalazłam w sieci, w swoim sklepie miała nie tylko wykroje strojów (jej nowe projekty pojawiają się na forum kilkakrotnie w ciągu roku!), ale też laleczki, które pozostały jej po poprzednich projektach. Dana czasem sprzedaje prototypy, ale w większości przypadków do sprzedaży trafia kilka, kilkanaście laleczek wraz z materiałami potrzebnymi do ich ubrania w stanie z angielska zwanym DIY, a po polsku Zrób To Sam. Akurat na swojej stronie miała laleczkę o wdzięcznym imieniu Tamsin – cokolwiek ono znaczy. Laleczka ze swoją siedzącą pozycją i błękitną sukienką od razu wpadła mi w oko. Ponieważ jej cena była dla mnie do przyjęcia więc szybko ją zamówiłam. Niestety nasza „kochana” Poczta Polska zwróciła przesyłkę do Dany podając jako powód…brak takiego adresu jak mój w Polsce!!!! Strasznie przejęta tym Dana – która po raz pierwszy chyba wysyłała laleczkę do Polski przesłała mi skan zdjęcia z odpowiedzią z PP, więc wiem, że winę za niedostarczenie paczki ponosi właśnie ten monopolista. Niezrażone tym faktem ustaliłyśmy z Daną ponowną wysyłkę i tym razem dostałam ją bardzo szybko, a w dodatku za te perturbacje, choć przecież nie z jej winy Dana dodała do laleczki tęczowy sweterek!
Sama laleczka jak już pisałam przyszła w zestawie ZTS: czyli porcelana w częściach, włoski osobno, materiały na sukienkę i instrukcja wykonania całości. Muszę przyznać, że się świetnie bawiłam sklejając ją, robiąc jej fryzukę i sukienkę, nawet w momencie gdy wklejone (jakiś dziwnym klejem) do porcelanowych części wyciory zaczęły się dymić….;) Na moje szczęście nic się nie zapaliło. Tamsin zamieszkuje pokoik na poddaszu, a wygląda po scaleniu i ubraniu tak:
po lewej, na fotelu tęczowy sweterek od Dany :)


Znów trochę historii mojego hobby

Zacznę od wspomnienia bliższego teraźniejszości: przed przebudową centrum handlowego Klif mieściła się w nim na początku urocza kwiaciarnia, która swoim stylem nawiązywała bardziej do targów kwiatowych niż do typowej kwiaciarni. Zajmowała całkiem sporą powierzchnię i była bardzo kolorowa. Ale najważniejsze to to, że na wysokiej półce, na lewo od wejścia stał….domek dla lalek! No, może raczej ruina domku, ale w jakże uroczym błękitnawym kolorze. Domek wyglądał tak, jakby od wielu lat nikt się nim nie zajmował: nie miał ani szyb, ani ram okiennych, nie pamiętam czy były też drzwi, natomiast miał bardzo ładny ganek z balustradką. Zimią dach przykrywała kupa białej waty. Niestety nigdy jakoś nie miałam śmiałości zapytać o historię tego domku, a szkoda, bo kwiaciarnia wkrótce przeniosła się do mniejszego pomieszczenia – o ile była to dalej ta sama kwiaciarnia – a domek zniknął.
Drugie moje wspomnienie wiąże się z latami 80tymi i wydawanymi wtedy w zeszytach opowiadaniami pod wspólnym tytułem  ”Nie czytać o zmierzchu”. Domyślacie się o czym były, prawda? Jedno z tych opowiadań miało bodajże tytuł ”Domek dla lalek”. Oczywiście głównym bohaterem był tu domek dla lalek wraz z przynależącymi do niego powozownią i kaplicą. Domek zamieszkiwała rodzinka z dziećmi i dziadkiem. W opowiadaniu pan, który kupił domek już pierwszej nocy przeżył niezwykłe chwile, gdy obudziły go dzwony kaplicy. Był świadkiem historii, która rozpoczynała się tym, że w trumience stojącej w kaplicy podnosiło się wieko i blada poświata wędrowała po pokojach w domku. Możecie się domyślić co było dalej ;) Szczegółów już i tak nie pamiętam, bo było to bardzo daawno temu. Niestety zeszyt z tym opowiadaniem równie dawno temu wylądował zapewne na makulaturze(biorąc udział z pewnością w jakiejś szkolnej akcji jej zbierania ;)), czego zresztą bardzo żałuję. Będąc typem zbieracza, zawsze uważałam, że nawet mieszkanie powinno mieć strych, gdzie można trzymać stare graty i książki, bo i tak zawsze kiedyś się do nich chce wrócić :).

Miniaturka na urodziny:)

   Dziś miniaturka, którą wymyśliłam na zeszłoroczne urodziny mojej Kuzynki :)



Zrób to sam cz.1

Dziś miało być o książkach i innych drobiazgach, które można wykonać samemu, ale tak bardzo się cieszę, że nawiązałam kontakt z Alienorą (link w likach), która też jest zakręcona na punkcie miniaturowych domków, a w dodatku ma cudowne zdolności manualne – czego oczywiście szczerze Jej zazdroszczę ;) – i „produkuje” min.: urocze drobiazgi szydełkiem, że dziś będzie o „robótkach ręcznych”:)
No, może bardziej o tym, że żeby dom był domem i w dodatku ciepłym, to muszą się w nim znaleźć tkaniny :) Co możemy zrobić nie będąc tak  uzdolnioym jak Alienora (;))? To, co widać u mnie.
Poduszki – do wykonania potrzebujemy: materiały (najlepiej żeby były cieńsze) gładkie lub z drobnym wzorkiem, lub wstążki  – również gładkie lub z wzorkiem. Wypełnienie może być z syntetycznej gąbki lub waty. Do ozdobienia najlepiej użyć własnej fantazji:) Ja wykorzystywałam drobne koronki, a nawet papierową białą różę:). Wycinamy materiał takiej wielkości, jakiej chcemy mieć poduszkę, na lewej stronie materiału zszywamy tak, żeby jeden bok pozostał wolny, przewlekamy na prawą stronę, wypełniamy watą lub gąbką, zaszywamy otwarty bok i obszywamy koronką, lamówką, czy czym tam kto chce:)
Ręczniki, myjki, ściereczki, to oczywiście najprostsza rzecz do wykonania:) Ręczniki można obszyć, można też dodać uszka do zawieszenia. Do ręczników, myjek i szlafroczków – no chyba, że te ostatnie mają być w buduarze ;) – polecam cieńszy materiał frotte.
Obrusy i wszel













Miniaturka na urodziny:)

   Dziś miniaturka, którą wymyśliłam na zeszłoroczne urodziny mojej Kuzynki :)



kiego rodzaju ciuszki powinny być szyte z cieńszych materiałów, grubsze będą fajnie wyglądały na łóżku lub krześle, ale na lalce taki ciuszek będzie ją po prostu deformował :)
Firanki zrobione są u mnie z przejrzystej, maszynowo robionej koronki, a z prawdziwej firanki jest zasłonka do wanny – zawieszona zresztą na miękkim drucie, jakim jest…szprycha rowerowa ;).
Mój własnoręcznie robiony dywanik w kuchni jest lekko oszukanym dywanikiem – to spleciona i skręcona mulina w różnych kolorach :)
Ciuszki, dywaniki, szmatki, łapki -cóż, najłatwiej jest wykonać gdy ma się wzór lub zdolności manualne. W książeczkach z kolekcji sporo jest wykrojów – stąd w moim domku: halki, reformy czy gorset - i sporo wzorów na własnoręczne „utkanie” dywanów, kap na łóżka czy pledów – do tych (niestety dla mnie:( ) trzeba już troszkę się znać na robótkach ręcznych. Ale jeśli by ktoś coś takiego  potrzebował, służę pomocą :)

Dziś fotka domku nocą – troszkę krzywa, ale mi się statyw w pokoju nie zmieścił ;P Poddasze miało wtedy jeszcze po jednej lampie w pokojach.

Coś z niczego, czyli gdzie szukać materiałów?

Świat miniatur pełen jest domków gotowych tylko do złożenia, gotowych do wstawienia mebli, całego wyposażenia, jakie tylko wymyślić może sobie hobbysta, włącznie ze srebrnymi (całkowicie i prawdziwie!:) talerzami, dzbankami z dmuchanego szkła, czy witrażowymi oknami. W wirtualnym i prawdziwym świecie pełno jest twórców specjalizujących się w lalkach, kwiatach, zwierzętach, zamkach, wnętrzach w stylu tudorów, miniaturowym świecie magii, włącznie ze światem najbardziej znanego „małego” czarodzieja. To naprawdę artyści w swojej miniaturowej dziedzinie, którzy bardzo często chętnie dzielą się swoimi pomysłami jak coś wykonać na swoich internetowych stronach. A nawet jeśli zdarzy im się nie podzielić swoją wiedzą , to zawsze można podpatrzeć „jak oni to robią”, bo tak naprawdę nie ma większej frajdy dla hobbysty niż zrobić coś w swoim miniaturowym domu samemu:) Zresztą zrobienie czegoś samemu w normalnowymiarowym domu, też jest to bardzo przyjemne :)
Już pisałam gdzieś, że gdybym wiedziała, że jest tyle rzeczy do kupienia w internecie, to mój domek wyglądałby zupełnie inaczej. To prawda. Z drugiej strony, ponieważ zwykle podoba mi się właśnie to, co jest najdroższe, z całą pewnością zostałabym w krótkim czasie bankrutem . Choć nie ulega wątpliwości, że… całkiem szczęśliwym bankrutem :)
Pomyślałam sobie jednak, że może komuś przydadzą się pomysły o tym, że można zrobić coś z niczego i całkiem nieźle mogą się takie rzeczy prezentować w miniaturowych wnętrzach. Kiedy przygotowywałam się do składania i wyposażania  mojego domku, odwiedzałam wszystkie sklepy, które przychodziły mi tylko na myśl, gdzie może przypadkiem będzie coś, co się nada do domku. Przede wszystkim były to sklepy papiernicze, sklepy dla artystów, pasmanterie, sklepy z biżuterią (ale nie salony jubilerskie – choć teraz w dobie wszechobecnych charmsów, to kto wie czy bym ich nie odwiedziła ;)) oraz wszystkie możliwe sklepy z upominkami, również np.: Cepelia oraz kioski Ruchu(czyli wszędzie tam, gdzie mogły się znajdować nietypowe drobiazgi), nie pogardzałam też sklepami z zabawkami (teraz nawet jest „moda” na lalki w małej skali, często z wyposażeniem, które akurat może pasować;), sklepami gdzie wszystko jest po parę złotych, czy wspomnianym kilkakrotnie Lidlem. Wiem, że drewniane mebelki były też w Ikei., ale nie zdążyłam tam dojechać ;) Szczerze pisząc warto zaglądać wszędzie, bo a nóż coś się może znaleźć ciekawego i w skali. W zeszłym roku w sklepiku w mojej parafii dostałam idealną wprost…szopkę w sam raz na miniaturowe Święta:))
Materiałem do wykonania sprzętu lub drobiazgu do domku może być wszystko: nakrętki (i te plastykowe, i te metalowe, i te szklane), pudełka (np: od zapałek), pojemniki do jakichś niedużych przedmiotów, buteleczki po lekarstwach, mieszadełka do kremów, wykałaczki lub patyczki do szaszłyków, wąskie wstążki, koronki, materiały z drobnymi wzorkami, kawałki deseczek, papeterie, papier techniczny, modelina, fimo, druciki, koraliki (w najróżnieszych wielkościach), kolczyki, stare zegarki, a dla tych, którzy potrafią trzymać w rękach szydełka(bardziej niż druty;) mulina czy cienka włóczka.
 I można robić cuda :). (cdn)

Sypialnia na poddaszu

 Okazało się, że się potrafię…”zakochać”… w meblu. Tak było w przypadku mojej własnej szafy i miniaturowego łóżka z Reutter Porzellan. Po prostu musiałam je mieć! Cud, miód, malina. A do tego łóżka w tym samym stylu miskę z dzbankiem na stojaczku. Absolutnie nic innego nie wchodziło w rachubę. Resztę mebli dobierałam do tych dwóch właśnie:) Do pokrycia ścian częściowo wykorzystałam resztki tapety z sypialni z piętra niżej, a resztę zakupiłam oczywiście w sklepie papierniczym :) Dodałam buteleczki perfum, poduszkę,kafelki pod stojak z miską i dzbankiem, firanki w oknie i zasłonkę w drzwiach.




Myślę, że toaletka wyszła całkiem fajnie – sama mogłabym taką mieć ;)

Jest tu parę drobiazgów które bardzo lubię, jak choćby te urocze kapcie – bucik prawy i bucik lewy – nie dwa takie same ;)

No i ten fikuśny storczyk-pantofelek ;)

Cudnej urody łóżko, miska z dzbankiem na stojaczku i pudełeczko na chusteczki – Reutter Porzellan
Lustro, stoliczek-toaletka, stoliczek nocny, skrzynia,  piecyk, fotel – Emporium
Srebrny wazonik i storczyk – Cotton Ridge
Pościelowe, kapcie, czepek, fotka na toaletce – Linien Press
Kapelusz – OakTree  
Tęczowy sweterek – Dana Burton
Półksięzyce na ścianach – zawieszki do kolczyków
Pozostałe drobiazgi – zbiory własne i Emporium

Korytarz na poddaszu

Jako jedyne pomieszczenie w domku, nie ma okna. W sumie, ma powieszoną lampę, więc chyba to nie szkodzi ;) Najwyżej tyle, że w prawdziwym domu musiałoby się cały czas światło palić, żeby się nikt z domowników nie zgubił ;). Lampa jest z oryginalnej kolekcji, tapeta w zielonkawe paski też. Tutaj niestety okazało się, że nie mam już marmurkowej papeterii, a i w sklepie też zdążyła się skończyć. Zastosowałam więc nieco inny pas u dołu, ale też zielony. W wejściach do pokojów – zasłonki zamiast drzwi – szczerze pisząc te ostatnie, o ile były, musiały się gdzieś zawieruszyć, na tyle skutecznie, że do dnia dzisiejszego ich nie znalazłam. Ale może to i dobrze, bo montowanie zawiasików do tych cieniutkich deseczek to, owszem niezła zabawa, ale pochłaniająca całe mnóstwo mojej cierpliwości :).

Korytarz jest skromnie urządzony, ciągle się zastanawiam czy czegoś więcej tam nie postawić… Może mi coś jeszcze kiedyś wpadnie w oko i będzie tu pasować :) Póki co stoi tu wazon i sztaluga z obrazkami z moich własnych zbiorów. Sztalugę kupiłam w jakimś sklepie chyba z wyposażeniem do normalnych mieszkań. Obrazek to…zawieszka do prezentu, wszak święta już niedługo ;)

Gabinet na poddaszu

 Co tu dużo mówić: sklepy internetowe z tymi wszystkimi mebelkami, wyposażeniem, drobiazgami, całkowicie mnie rozleniwiły jak chodzi o urządzenie poddasza. Nie powiem, bardzo miło jest poddać się magii robienia wirtualnych zakupów, tym bardziej, że nigdzie nie trzeba się spieszyć, a i rabat się często dostaje :) Ale trochę mi brakowało przerabiania różnych rzecz na swoją modłę ;)
Poddasze w kolekcji oczywiście(jak widać z oryginalnego zdjęcia we wcześniejszym poście)jest kompletnie puste. Mało tego, okna poddasza są ślepe i wychodzą jedynie na..dach. Tu się mogłam przynajmniej wykazać inwencją twórczą i oczywiście wycięłam w dachu dziury , tak żeby przez te niewielkie okna „wpadało” choć trochę światła do obu pokojów na ostatnim piętrze.

Z kolekcji została tu wykorzystana jedynie wisząca lampa, która została przemalowana tak, żeby się choć wydawało, że stanowią „komplet” z kinkietem na ścianie:) Zależało mi na tym, żeby to niewielkie pomieszczenie sprawiało wrażenie „męskiego” gabinetu, stąd kolory miały być stonowane i ciemniejsze niż w pozostałych pomieszczeniach.Tapety to oczywiście sklep papierniczy, na podłodze „wykładzina” samoprzylepna, firanki w oknach i zasłonka w drzwiach – moje. Przemalowałam też szafę, która będąc kolejnym mebelkiem z zestawu z Lidla była zielona :).
Jakoś nie bardzo lubię pozostawiać puste blaty i szafy, więc  od siebie dodałam wypełnienie szafy – książki w większej części robione przeze mnie, a te tajemnicze zwoje to mapy (naprawdę!) z papieru do decoupage’u :).

Szafa – zestaw mebli Lidl
Butelki z winem – sklep za 2 zł
Pozostałe meble i kinkiet – Emporium
List i zdjęcia na biurku – Linien Press
Wypełnienie gablotki, walizka podróżna - OakTreeMiniatures
Globus – bazar w Pradze

Sypialnia na piętrze

Najbardziej podobało mi się to, że wszystkie mebelki do sypialni, tym razem, były tak skonstruowane, że się otwierały – czyli komoda ma otwierane szuflady, szafka nocna i szafa szuflady i drzwiczki:) Nie musiałam więc raz mebli przerabiać. Ale zapewne nie byłabym sobą gdybym czegoś tam nie przerobiła ;) Tym razem znów poszła w ruch tapeta ścienna – nie, wcale nie to, że była wypłowiała, bo uważam, że akurat ta w sypialni miała najlepszą jakość i wybarwienie, jednak….była dla mnie ciut za wzorzysta. Dlatego położona jest tylko od połowy pokoju w górę, a reszta to oczywiście sklep papierniczy :) Z oryginalnego zestawu sypialnianego jest tu bardzo dużo, wszystkie mebelki – poza lustrem, które wywędrowało na korytarz i przestało być stojące ;) – tapety częściowo ścienna, w całości sufitowa i podłogowa, lampa i materiały na pokrycie fotela i łóżka.

Oprócz tapety, dodałam do fotela koronkę, zrobiłam do łóżka kapę z koronką, całe pościelowe i niewielki baldachim – no nie mogłam się oprzeć :P – pościelowe do kołyski, poduszki, koszulę nocną na łóżku, koszulkę i czepek dla dziecka, firanki i zasłonki w oknach, butelki do perfum, zdjęcie na kominku, biblię i serwetkę na stoliczku nocnym, przemalowałam również świecznik, który stoi na tym samym stoliczku. Wypełniłam szuflady komody i szafę ciuszkami dla dziecka, zapasowym pościelowy; na wieszakach powiesiłam gorsecik, halkę i reformy z koronką. Nad kominkiem  wisi wyhaftowany przeze mnie obrazek w ramkach.

Turecki dywanik na podłodze – kartka z życzeniami z…Japonii
Koszyk z wełną i drutami – Reutter Porzellan
List i zdjęcie na komodzie – LinienPress
Korale, opaska i szczotki – Lego
Miś na łóżku – broszka
Pozostałe wyposażenie – zbiory własne i Emporium

Sypialnia w świetle dziennym :)

Korytarz na piętrze

W  korytarzu na piętrze tapety są takie same jak na parterze. Z oryginalnej kolekcji są tutaj podłoga, sufit, lampa i balustrada. Wieszak powędrował tam, gdzie być powinien, czyli  na parter.
W zestawie jedyne schody wiodły na piętro i nikt już nie pomyślał o tym, że trzeba się jakoś dostać na poddasze – w sumie wcale mnie to nie dziwi, bo kolekcja obejmowała tylko parter i pierwsze piętro, pozostawiając zupełnie puste ostatnie. Muszę przyznać, że urządzając domek, myślałam o nim trochę tak, jakby miało to być prawdziwe mieszkanie, stąd też wszystkie meble starałam się tak poprzestawiać, żeby można było, będąc mieszkańcem, dojść do każdego mebla. Wobec powyższego nie dawał mi spokoju fakt, że nie można się było dostać na poddasze. Długo przebierałam w różnych rodzajach schodów – korytarz na piętrze jest nieduży i nie chciałam go zagracać wielkimi schodami., a i wejście na poddasze również jest o połowę mniejsze niż to na pierwsze piętro. Z pomocą przyszedł mi zestaw schodków „zrób to sam” ze sklepu Parade. Jest idealny, bo nie zajmuje dużo miejsca, a w dodatku przez swoją konstrukcję nie zasłania całego korytarza. Zresztą frajdę sprawia mi zawsze jeśli  mogę zbudować lub poskładać mebel sama:)
 
Schody – Parade
Pozostałe drobiazgi – Emporiu
Firanki w oknie – ja :)

Łazienka na piętrze

Przede wszystkim wyrzuciłam (i to dosłownie!) oryginalny parawan – to chyba najgorszy mebel w kolekcji – parawan był bowiem „jednostronny”. To znaczy: póki był bez żadnych materiałowych wypełnień,  to jeszcze to jakoś wyglądało, ale z materiałem przyklejonym z jednej strony – a nie np.: pomiędzy deseczkami, czyli w środku – wyglądał koszmarnie. Więc wylądował poza domkiem – może się jeszcze do czegoś w przyszłości nada.        
Tapety ścienne powstały z tapet: z salonu (tych fragmentów, w których czerwonawe paski miały ten sam odcień:), z łazienki i z papeterii – „marmurowy” pasek łączący dwie tapety. Oczywiście: gdybym wiedziała, że w sklepach internetowych są możliwe do kupienia plastykowe kafelki to myślę, że obie tapety skończyłyby na makulaturze:)  Z oryginalnej kolekcji oprócz tapet ściennych, są tu podłoga, sufit i mebelki.

Szafka pod umywalką została przerobiona tak, że drzwiczki się otwierają i można tam teraz trzymać miski lub ręczniki:) Od siebie dodałam też złoty kolorek łapkom wanny, przygotowałam ręczniki, myjki, papier toaletowy, pudełko na watę i pudełko na chusteczki, buteleczki z kosmetykami, gąbeczki, mydełko, szczotkę do mycia pleców, półkę na wannie, poduszkę na krześle, wszystkie dywaniki, zasłonkę do wanny, rączkę na ręczniki przy wannie, rolety z różami w oknach, a na ścianie dla ozdoby deseczkę z motywami morskimi.

Szczotka do toalety, kosz na śmieci, kubełek na węgiel, kubki do zębów, pojemnik ze szczotkami, kosz na ręczniki, podajnik papieru toaletowego, podajnik na mydło, mydelniczka z mydełkiem Lux – Reutter Porzellan
Zielone pojemniki na półce pod lustrem – podmalowane Lego
Metalowy obrazek na ścianie – zawieszka do kolczyka
Krzesło, lampa, piecyk, parę drobiazgów na półce regału i miski w szafce – Emporium

Salon lub pokój dzienny

 Tapeta z salonu wywędrowała całkiem (co nie znaczy, że powędrowała do kosza :)), tytułem tego samego, co tapeta w korytarzu, tyle tylko, że czerwonawe paski tapety pokojowej były momentami już prawie całkiem niewidoczne. Z pomocą przyszła mi ciekawa kremowa papeteria, która na moje szczęście miała również kartki w o połowę mniejszym rozmiarze niż A5 :).
Jeśli zaś chodzi o podłogę to nastąpiła tu niewielka katastrofa. Otóż przyklejając starannie parkiet i starając się uniknąć bąbli i innych nierówności nie zauważyłam, że przykleiłam go…. po drugiej stronie deseczki…. Cóż, bywa. Wykombinowałam więc, że sama tę podłogę wyrysuję i pomaluję lakierem – moim zdaniem wyszło świetnie i nawet lepiej, że salon nie ma parkietu :)
Z oryginału zostały tu wszystkie drewniane meble i sufit.  Oprócz tapet ściennych i podłogi, pozwoliłam sobie na zmianę  lampy, wypełniłam też puste wnętrze komnka ( malowaną i przycięta na wymiar tekturką) i dodałam palenisko, które ma w sobie żaróweczkę, więc wieczorami można posiedzieć przy „żywym ogniu” :).
Sama wykonałam część książek w regale (okładki z papierowych magazynów wydawniczych:), gazetkę na krześle(oczywiście o miniaturach:), album na stole (czarny blok techniczny, połaczony drucikiem) ze zdjęciami:), poduszki na kanapie, małe serwetki na stoliku-pomocniku, firanki i zasłonki w oknach, zastawkę przed kominkiem (żabki od …biustonosza, pomalowane i złączone drucikami:). Przemalowałam stolik pomocnik na złoto, wazonik na kominku to ozdoba do apaszki, a róże są zdjęte delikatnie z kartek z życzeniami :)


Czarna szafka japońska i talerz w narożnej szafie – Reutter Polrzellan
Różowa waza w narożnej szafie – pamiątka, z którejś wyspy greckiej
Złota wieża Eiffla w narożnej szafie – zawieszka z długopisu z Paryża
Lampa naftowa na stole – bazar w Pradze
Przemalowany stolik-pomocnik – zestaw mebelków Lidl
Fotografie w albumie – LinienPress
Reszta wyposażenia zbiory wasne i Emporium
Obecnie na stole leży serweta – prezent  zrobiony przez moją Ciocię – tę od kafelków w kuchni; a na ścianie wisi złoty obraz – zawieszka od kolczyka.
W tym pokoju najbardziej lubię tę lampę z zielonym kloszem no i fakt, że pali się w kominku :)


Korytarz na parterze

Choć tapety w całej kolekcji nie do końca mi się podobały, to jednak większość z nich została wykorzystana w moim domku. Tak jest właśnie z tapetą na klatce schodowej. Niejednokrotnie musiałam ją przycinać i układać niczym puzzle, gdyż zielone pasy tej tapety przychodziły w różnych mocach jasności, a właściwie wypłowiałości :(.
Do tapety początkowo dodałam ciemnozielony, „marmurkowy” pas (z papeterii) u dołu ściany, który jednak prawie całkowicie został zasłonięty, gdy w jednym ze sklepów internetowych odkryłam listwy przypodłogowe :).

Korytarz na parterze nie został prawidłowo zaplanowany, za schodami marnuje się duża pusta przestrzeń, której dodatkowo nie oświetla lampa z zestawu – ciągle myślę o tym, żeby na tylnej ściance założyć jakiś niewielki kinkiecik :).
Z oryginalnej kolekcji jest tu całkiem sporo: tapety na ścianach, podłodze i suficie, schody, lampa i wieszak.
Pozbyłam się  ciężkiego i całkowicie bezpłciowego pasa materiału, który miał imitować dywanik na schody i zastąpiłam go dywanikiem pod kolor pasów na ścianach, przyozdobionym metalowymi przekładkami (nie mam właściwie pojęcia jak one się fachowo nazywają :)).
Lustro z sypialni pozbawiłam nóżek i zawiesiłam na ścianie – przecież każdy lubi się przejrzeć przed wyjściem z domu ;).
Zbudowałam i pomalowałam pólkę pod lustrem. 
„Postarzyłam” stojący zegar na końcu korytarza, w drzwiach wejściowych przemalowałam szybki tak, żeby wyglądały na witrażowe.
Marynarka na wieszaku i przerobiony kuferek pod półką – Lego
Obrazki, buciki, pojemnik na parasole,laski, kapelusze,listy i paczka – zbiory własne i Emporium


W kuchni....

    … najbardziej nie podobała mi się tapeta na ścianki – jakaś taka nie-taka, blada no i te wzorki co jakiś czas…. Przeszukałam sklepy papiernicze w okolicy i znalazłam piękne papeterie, które postanowiłam wykorzystać w  moim domku. Te papeterie były o tyle fajne, że nie był to bardzo cieniutki papier, tylko taki jakby cieńszy o połowę papier  z bloku technicznego :) Idealnie się kleił do deseczek, a wzorki były takiej wielkości, że całkowicie pasowały do skali 1:12 :)
Dla mnie kuchnia to serce domu – nic dziwnego, że wiele się w mojej kuchni dzieje ;)



Co oryginalnie pozostało z kolekcji, to podłoga – uważam, że jest świetna choć tylko papierowa, oczywiście pozostały też wszystkie drewniane meble, materiał w biało-niebieską krateczkę, lampa i sufit - ten ostatni też w tapecie.
Zmieniłam: oczywiście całkowicie tapety, kolor mebli, żeby kuchnia nie była tak śmiertelnie i całkowicie biala.
Z materiału dołączonego w kolekcji powstał obrus na stole, serwetki, karnisz i zasłonki; do obrusa dodałam własną koronkę.
Przerobiłam górę kredensu, tak, żeby górne drzwiczki się otwierały i można było wykorzystać półkę, która się za drzwiczkami znajdowała :)
Do pieca i zlewozmywaka dodałam metalowe rączki do powieszenia ściereczek, a z drugiej strony zlewozmywaka dodałam deseczkę-suszarkę na naczynia.
Zrobiłam też biało-niebieskie miseczki (z pojemników na soczewki), niebiesko-żółty dywanik (z muliny), halkę wiszącą na suszarce nad zlewozmywakiem i zasłonkę do drzwi (niestety jedne drzwi zaginęły mi gdzieś podczas remontu :( ).
Kafelki nad piecem, to te same kafelki zrobione do mojego pierwszego domku przez moją Ciocię :) Bardzo mi tu pasują :))
Owoce, warzywa, tort na talerzach i w koszu, a także butelki wina i kieliszki w kredensie – przerobione magnesy na lodówkę – częściowo zakupione w sklepach „wszystko po 2 zł”.
Lampa naftowa na okapie i złoty czajnik na piecu – rynek w Pradze.
Beczka z solą – pamiątka z Wieliczki, przywieziona dla mnie przez moją Kuzynkę.
Malowany garnek na kredensie – Cepelia.
Wiszące talerze i młynek do kawy, worek mąki, pojemnik na herbatę i garnek z łopatką – Reutter Porzellan.
Zielony kieliszek – Lego.
Pieczywo, wiszące kiełbasy, rozbite jajko, różne gatunki serów na tacy – Oaktreedollshouseminiatures.
Większość pozostałego wyposażenia Dollshouse Emporium i zbiory Rodzinne :)



 

Gdybym...

…wiedziała ile jest internetowych stron i sklepów na całym świecie (no, prawie na całym) z moim hobby, budowa mojego domku trwałaby o wiele dłużej, tyle tam inspirujących wnętrz czy stylów minimebli.
Gdybym wiedziała, że budowa będzie wymagała ode mnie elementarnej, ale jednak wiedzy z zakresu stolarki, skończyłabym zawodówkę, albo technikum w tym temacie zamiast ogólniaka ;)Byłoby to z pożytkiem dla  domku, który zyskałby zdecydowanie inny wygląd :)
Gdybym miała zdolności szwaczki lub manualne jakkolwiek związane z drutami, wnętrza wyglądałyby zapewne zupełnie inaczej, a ich urządzanie zajęłoby jak przypuszczam, o wiele więcej czasu.
Ale i tak przy braku tych wszystkich umiejętności nie jest źle: zbudowałam od poczatku i sama piętrowy dom ze strychem – dom nie jest co prawda podpiwniczony, ale stoi „na górze”, więc może mi go – odpukać – nic nie zaleje ;) -  położyłam podłogi i tapety, wstawiłam okna i drzwi, „oszkliłam”okna, zmontowałam i pomalowałam meble, a na dodatek całkiem sama położyłam elektrykę w całym domu :)
Sama budowa domku zajęłą mi parę miesięcy, z jedną, ale za to paroletnią przerwą.  Oprócz montażu wszystkich mebli, które były sklejane i malowane od razu, jak tylko nowy odcinek kolekcji do mnie docierał, zaraz po skompletowaniu całości postawiłam cały parter domku. Z braku miejsca na ustawienie go na stałę został on jednak rozmontowany i powętrował na parę lat wraz z wszystkimi mebelkami do kartonu.
Parę lat później po remoncie w moim lokum okazało się, że jednak mam miejsce na cały domek. Wymagało to co prawda przewieszenia jednej półki pod sam sufit, ale było warto.
Najtrudniejsze dla mnie okazało się zmontowanie wszystkich pięter tak, żeby stały prosto i wytrzymały próbę czasu – o matko, naklęłam się wtedy jak nigdy w życiu, ani wcześniej ani potem - ale domek w końcu jakieś 2 lata temu stanął w całości. Doposażanie go zajęło mi około roku, ale wtedy już wiedziałam, że istnieją bardzo fajne sklepy internetowe poświęcone mojemu hobby :)

Jeden domek - różne wersje - jedno wydawnictwo

03 listopada 2009
     Czy zauważyliście, że często rzeczy, które nas zachwycają (smakują, pachną etc.) gdzieś  na świecie, gdy doczekają polskiej wersji są inne, żeby nie powiedzieć….gorsze? Niestety podobnie jest z tą kolekcją.

Poniżej wersja, nazwijmy ją A, domku – fotka znalazła się na pierwszej stronie książeczki wprowadzającej w świat kolekcji – prawda, że piękny domek? Ja byłam zachwycona!




   A teraz wersja B czyli w tej samej książeczce obrazek występujący aż na 4 stronach, równie uroczy domek, choć jakby hm… nieco skromniejszy  ;) Wciąż jeszcze miałam nadzieję….;)





 Na koniec wersja C, czyli domek, który miał powstać z dostępnych w naszej (polskiej) kolekcji materiałów – obrazek znalazła się  na stronie opisującej montaż jednej ze ścianek domku……  


Jak to się zaczęło?

01.listopada 2009
 Parę słów na początek: blog ten dotyczyć będzie kolekcjonerskiego domku lalek w skali 1:12.
Przeszukawszy polski internet (z pewnością bardziej pobieżnie niż w 100% dokładnie) poza jedną stroną, której niestety ostatnie nowości dotyczyły 2007 roku oraz paroma zapisami o lalkach w skali 1:12 nie byłam w stanie znaleźć jakiegoś forum lub stron poświęconych temu pięknemu, choć niewątpliwie nie-taniemu-hobby jakim jest zbudowanie i urządzenie domku lalek.  Mam szczerą nadzieję, że ten blog  pozwoli mi na odnalezienie innych osób posiadających to skądinąnd pasjonujące hobby wypełniające czas mu poświęcony słonecznymi godzinami :)

Jak to zazwyczaj bywa zaczęło się bardzo, bardzo dawno temu czyli w pięknych czasach mojego dzieciństwa. Mój Tato przynosił czasem do domu niemieckie  katalogi Quelle i  na ich stronach odnajdywałam przepiękne mebelki dla lalek, których u nas, podobnie jak i samych lalek nie można było zbyt wiele dostać. Pierwszy prawdziwy domek zobaczyłam u kuzynostwa na Śląsku – mieli krewnych w Niemczech, od których moja kuzynka dostała bodaj dwupiętrowy domek dla lalek. Najbardziej podobało mi się to, że lampki naprawdę się zapalały i zupełnie nie mogłam zrozumieć czemu takie cudo stoi w …. garażu!
Chyba wszyscy musieli wiedzieć o tym , że bardzo bardzo chcę mieć własny domek, bo kiedyś moja Ciocia w czasach jeszcze wciąż dość głębokiego PRLu przyniosła mi na urodziny domek, zrobiony  prze Nią samą, z kartonu po butach, z meblami, do zrobienia których użyła pudełek po herbacie i zakręcanych plastykowych pudełek chyba po cukierkach. Pudełka zostały „magicznie” przeistoczone w szafy i szafki – wszystkie meble były pomalowane i ozdobione malowanymi kwiatuszkami, duża szafa miała podwójne drzwi, a wewnątrz metalowe wieszaczki z drucików. Z okrągłego pudełka po cukierkach powstał piękny puf ozdobiony własnoręcznie przez moja Ciocię wykonaną  na szydełku narzutką. Meble z pokoiku były w ciepłych kolorach zieleni. Kuchni nie pamiętam, ale pamiętam, że miała ona ścianki ozdobione malutkimi, różnokolorowymi i w dodatku ozdobionymi w owoce i kwiatki kafelkami – każdy kafelek był  zrobiony i przyklejony osobno….Z tego domku oczywiście dziś niewiele pozostało, raptem puf i kafelki, ale radość moja z jego otrzymania była wtedy ogromna.
Pamiętam jeszcze, że Tato przyniósł kiedyś do domu stojącą lampkę wysokości ok 20cm, której kabelek można było podłączyć do baterii i wtedy żaróweczka przepięknie się zapalała.
Oczywiście w czasach mojego dzieciństwa kiedy generalnie trudno było o wszystko, o prawdziwym domku lalek mogłam tylko pomarzyć. Potem kiedy już dorosłam domek lalek pozostawał niezrealizowanym marzeniem i powoli odchodził w mroki przeszłości i pewnie by tam na stałe pozostał gdyby nie nadszedł rok 2000 i wraz z nim weszło na rynek Wydawnictwo Del Prado…..

Domek lalek w 100 częściach

01.listopada 2009.
Tak na początek znów słowo mojej „domkowej historii”: zanim pojawił się domek w częściach, wpadały mi w łapki drobiazgi-cudeńka, żeby było śmieszniej głównie w skali 1:12. A to dostałam kartkę z życzeniami z tureckim dywanem, która to – kartka wraz z dywanem, a o dziwo nie on sam ;) – przyleciała do mnie aż z Japoni. A to w Pradze na bazarze zaopatrzyłam się w malieńkie złote lampki i czajniczek, a to na wakacjach w Grecji zobaczyłam poraz pierwszy prześliczne niemieckie porcelanowe miniaturki Reutters Porzellan i również tam, czyli w słonecznej Grecji, zaopatrzyłam się w maleńką grecką wazę :) Czasami te skarby wpadały mi w ręce przypadkiem, czasami ktoś z rodzinki oddawał mi swój drobiazg widząc mój roziskrzony wzrok :)
Muszę dodać, że na te drobiazgi w skali 1:12 „zachorowałam” będąc w liceum, na wymianie młodzieży w Niemczech, gdzie koleżanka, u której mieszkałam miała na ścianie powieszoną szafkę wypełnioną miniaturowym sprzętem kuchennym :) U mnie w końcu zbierane z mozołem miniaturki też dorobiły się szafki, choć szczerze pisząc teraz wisi prawie pusta  i w dodatku zamieszkana przez stadko po ludzku ubranych myszy ;)

W racając do Wydawnictwa Del Prado – zdaje się, że miałam mnóstwo szczęścia, że dom lalek był chyba ich pierwszą kolekcją na rynku, dzięki czemu wydanych zostało całe 100% odcinków czyli 100 części :) Pamiętam jak wraz z koleżanką zobaczyłyśmy pierwszą część w kiosku, pamiętam jak przyniosłyśmy do pracy pierwszy własnoręcznie wykonany mebelek – miękki fotelik – każda swój, żeby się pochwalić i porównać wykonania :) Pamiętam też z jaką niecierpliwością czekałam na kolejne odcinki, a nasza zaprzyjaźniona kioskarka w pracy odkładała specjalnie dla mnie kolejne odcinki:)

Jak już wspomniałam kolekcja Dom Lalek składała się ze 100 części, każda część zawierała element domku i/lub mebelek, instrukcje do montażu i jedną gazetkę na temat domków lalek.
W skład części drewnianych do montażu oprócz samego piętrowego domku, a więc ścian, podłóg, listw montażowych, dachu i schodów na pierwsze piętro, weszły oczywiście meble.
W kuchni znalazły się: piec, stół, 4 krzesła, szafka na zlewozmywak, okap, jeden regał i jeden kredens.
W salonie: stół, 4 krzesła z miękkimi siedziskami, kanapa, regał, szafka narożna i kominek.
Na piętrze umieszczono łazienkę i sypialnię: w łazience drewniane meble to ogromny regał, szafka na umywalkę, wieszak na ręczniki, lustro z półką nad umywalkę i parawan.
W sypialni oczywiście łóżko, ww fotel, komoda, szafa na ubranie, kołyska, lustro na nóżkach, pudełko na biżuterię z lustrem – oczywiście same lustra to srebrne folie.
Plastykowe części są bardzo ładnie zrobione, a należą do nich oczywiście okna i drzwi zewnętrzne, zlewozmywak, umywalka, wanna i kibelek z ruchomą klapą oraz oczywiście krany i prysznic, a także kołatka do drzwi zewnętrznych.
Domek został zaoparzony w metalowe zawiasy do drzwi przednich zewnętrznych, zawiasiki i klameczki do drzwi w pokojach oraz 6 plastykowych lamp wiszących (z żaróweczkami),  tapety na ściany, podłogi i sufity parteru i piętra, materiały do obicia mebli i zawieszenia na oknach.
Oczywiście wielu rzeczy z zapowiadanych na samym początku po prostu nigdy nie było, z tego co pamiętam miały być jeszcze np.:obrazy w ramkach i kominek w sypialni.
Ciekawe były też dołączane do mebelków gazetki. Starannie wydane i bogato ilustrowane opowiadały historię domów lalek, opisywały te najbardziej znane, podsuwały pomysły jak zbudować domek czy mebelki samemu, jak zrobić i ubrać mieszkańców. NO mnie się bardzo podobały, bo po raz pierwszy zetknęłam się wtedy też z literaturą na temat mojego ulubionego hobby :)

No comments: